Wykluczony jest udział obcych służb w podsłuchiwaniu i nagrywaniu polityków w warszawskich restauracjach - poinformował po posiedzeniu sejmowej speckomisji jeden z jej członków Stanisław Wziątek. Chodzi o aferę taśmową, w której do prasy wyciekły nagrania z podsłuchów. Miał stać za nimi biznesmen Marek Falenta.
Według posła Stanisława Wziątka, który relacjonował słowa szefów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnego Biura Śledczego, najpewniej chodziło o szantaż, a także o zemstę. Na tych osobach, które działały w sposób niekorzystny dla interesów, które prowadziła pan Falenta - tłumaczy poseł SLD.
Nie przekonuje to jednak Marka Opioły z PiS. Poseł będzie domagał się od ABW informacji na temat kontaktów biznesowych Marka Falenty, które monitorowali agenci.
Od lipca 2013 roku w dwóch warszawskich restauracjach podsłuchano kilkadziesiąt osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Część nielegalnie podsłuchanych rozmów została opisana w tygodniku "Wprost". Prokuratura pod koniec czerwca postawiła zarzuty biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz Łukaszowi N. i Konradowi L. - pracownikom restauracji, w których dokonywano podsłuchów. Falenta nie przyznał się do zarzutów i zapewnia, że jest niewinny.
17 września Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga przedłużyła śledztwo w sprawie taśm do połowy grudnia. W sprawie przesłuchano już około 60 osób, których rozmowy były nielegalnie nagrywane. Połowa złożyła wnioski o ściganie sprawców i ma status osoby pokrzywdzonej. Więcej o aferze taśmowej czytaj w specjalnym raporcie RMF24.