Co najmniej sześć osób zginęło w kolejnym ataku w Iraku. W nocy z piątku na sobotę w okolicach bazy at-Tadżi w pobliżu Bagdadu ostrzelany miał zostać konwój samochodów irackich Ludowych Sił Mobilizacyjnych (PMF). Według państwowej telewizji irackiej, za atakiem stoi amerykańskie lotnictwo. Źródła amerykańskie zaprzeczają. Do ataku nikt się nie przyznał. Pojawiły się nawet doniesienia, czy w ogóle można mówić o ataku, a nie o wypadku.
Irackie Ludowe Siły Mobilizacyjne twierdzą, że w samochodach były materiały medyczne. W konwoju nie jechał natomiast żaden z przywódców organizacji.
Ludowe Siły Mobilizacyjne to sojusz ponad 40 formacji milicyjnych, które formalnie podporządkowane są rządowi irackiemu. W rzeczywistości uznają dowództwo zabitego w piątek przez Amerykanów generała Kasema Sulejmaniego, szefa elitarnych sił irańskich Al-Kuds.
W sobotę Międzynarodowa Koalicja walcząca w Iraku zaprzeczyła, że miała cokolwiek wspólnego z rzekomym atakiem przeprowadzonym w nocy na północ od Bagdadu. "Koalicja nie przeprowadzała żadnych ataków lotniczych w pobliżu bazy at-Tadżi w ostatnich dniach" - zapewnił na Twitterze jej rzecznik.
Również rzecznik irackiego rządu zdementował doniesienia, że lotnictwo Międzynarodowej Koalicji przeprowadziło atak.