Mistrz świata z 1994 roku, Branco, powiedział, że seks i alkohol spełniły bardzo ważną rolę podczas zwycięskiego mundialu w USA. Były lewy obrońca uważa, że obie rzeczy mają zbawienny wpływ na piłkarzy podczas przygotowań do mistrzostw świata
Co jest w tym złego? Mój syn Stefano został poczęty podczas mundialu w 1994 roku, gdy spędziłem wolny dzień z moją żoną - oznajmił Branco.
Seks jest dobry dla ciebie, bo likwiduje napięcie. Wcześniej nie zdobyliśmy mistrzostwa przez 24 lata, więc na pewno nam nie zaszkodził. Podczas obozu przygotowawczego seks powinien być zabroniony tylko z żoną kolegi. To, czego nie powinieneś robić, to imprezować do czwartej nad ranem i chodzić do burdelu - zaznaczył 72-krotny reprezentant "Canarinhos".
Byliśmy wielkimi profesjonalistami, gdy zdobywaliśmy mistrzowski tytuł. Pojechaliśmy tam, by po niego sięgnąć. Picie było dozwolone i mogliśmy raczyć się dla relaksu trzema lub czterema drinkami. Co w tym złego? Gdyby to był problem, nie byłoby piłki nożnej w Anglii czy Niemczech, gdzie pije się piwo, albo we Włoszech, Francji i Argentynie, gdzie pije się wino. To jest część kultury - twierdzi były piłkarz, który występował w Brazylii, Anglii, Włoszech, Portugalii i USA.
W '94 było picie, ja począłem mojego syna, a wszyscy mówili, że byliśmy perfekcyjnie przygotowani fizycznie i taktycznie - zakończył swój wywód Branco.
Jego kolega, a zarazem kapitan mistrzowskiej ekipy sprzed 16 lat, Carlos Dunga, raczej nie podziela tego poglądu. Obecny selekcjoner reprezentacji Brazylii nie zabrał do RPA mających na koncie liczne przygody z alkoholem Adriano i Ronaldo.
Już w piątek w RPA ruszają piłkarskie mistrzostwa świata. Wszystkie informacje znajdziecie w specjalnym raporcie "Mundial 2010" . Na miejscu jest nasz specjalny wysłannik Patryk Serwański. Jego relacje przeczytacie na blogu. Od 11 czerwca do 12 lipca na antenie RMF FM będziecie mogli słuchać Mistrzowskich Faktów Sportowych.