"Politycy, którzy działali w interesie RP w ostatnich 16 latach, nie boją się w Polsce żadnej komisji" - powiedział prezydent Andrzej Duda. Dodał, że "raczej to rosyjskie wpływy mogłyby zniszczyć polską demokrację, a nie komisja, która będzie to sprawdzała". "Realizowałem, realizuję i będę realizował polskie interesy. Zawsze, bez ustanku i nikt mnie w tym zakresie nie zatrzyma" - podkreślił.
W poniedziałek przed południem prezydent Duda poinformował, że zdecydował o podpisaniu ustawy o powołaniu Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022 oraz, że skieruje ją w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego.
Po południu prezydent spotkał się z mieszkańcami Połczyna-Zdroju (woj. zachodniopomorskie).
Wybuchła w ostatnim czasie burza związana z powołaniem w naszym kraju komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów. Nie bardzo rozumiem, jak kwestia zbadania rosyjskich wpływów na Polskę w ciągu ostatnich 16 lat miałaby zniszczyć polską demokrację, bo raczej to rosyjskie wpływy mogłyby, moim zdaniem, zniszczyć polską demokrację, a nie komisja, która będzie to sprawdzała - mówił prezydent.
Jak dodał "politycy, którzy działali w interesie Rzeczypospolitej Polskiej na przestrzeni ostatnich 16 lat, którzy realizowali polskie interesy, nie boją się w Polsce ani żadnej komisji, ani żadnego trybunału". Bo ja się na przykład nie boję, bo nie mam ku temu żadnego powodu - powiedział.
Realizowałem, realizuję i będę realizował polskie interesy. Zawsze, bez ustanku i nikt mnie w tym zakresie nie zatrzyma. (...) Najpierw interes Polski, mojej Rzeczypospolitej i moich rodaków, potem długo, długo, długo nic, a potem dopiero jakieś inne interesy. Wtedy kiedy nasze są pozytywnie załatwione - oświadczył Duda. Jak zapewnił taką kolejność będzie przyjmował do ostatniego dnia urzędowania. A ten ostatni dzień mojego urzędowania to będzie 5 sierpnia 2025 roku - tak przewiduje polska konstytucja i tak będzie - dodał.
Prezydent stwierdził, że nigdy nie zrozumie, jak można "porzucić ważną funkcję w Rzeczypospolitej Polskiej, ważny, odpowiedzialny urząd, po to, żeby pracować gdzieś w Brukseli". Są granice pazerności na pieniądze. Tak mogłoby się wydawać. Widać niektórzy ich nie znają - powiedział.
Nie słuchajcie różnych beznadziejnych i naiwnych dywagacji różnego rodzaju dziennikarzy i pożal się Boże polityków w mediach o tym, jak to Andrzej Duda chce objąć jakąś funkcję międzynarodową. Andrzej Duda zrezygnował z funkcji posła do Parlamentu Europejskiego po to, żeby zostać prezydentem RP i sprawuje ten urząd z największą dumą z państwa wyboru - powiedział ponadto prezydent.
Zaznaczył, że dla niego najważniejsze w komisji "jest to, że będzie ona pracowała transparentnie", w obecności mediów, a także, że ma nadzieję, iż parlament wybierze taki jej skład, który zada wezwanym przez nią osobom "właściwe pytania", na które wezwani będą musieli odpowiedzieć.
I że państwo będziecie tego słuchali. I z tego punktu widzenia - czystości życia publicznego w Polsce, jego przejrzystości, to właśnie jest najważniejsze, a nie werdykt tej komisji - mówił prezydent.
Duda zaznaczył też, że od tego werdyktu będzie się można odwołać do sądu, a - jak dodał - "kłamstwem jest to, co mówią niektórzy dziennikarze czy politycy", że będzie inaczej.
Najważniejsze jest to, co państwo usłyszycie i to, że państwo będziecie sobie mogli wyrobić własną opinię na temat tych ludzi, którzy przed tą komisją odpowiadają i tego, co oni mówią i co w związku z tym robili, jakie były ich motywacje, czy mówią prawdę, czy się z prawdą mijają. Bo to jest najważniejsze - mówił Duda.
Przywołał też komisję śledczą ws. "afery Rywina" stwierdzając, że niewiele osób pamięta obecnie, jaki był jej werdykt, "ale wszyscy pamiętają, kto przed tą komisją stawał, co mówił i jaki był ogólny odbiór". Ten odbiór właśnie - jak zaznaczył prezydent - "w ogromnym stopniu zakończył chorobę, jaką była gigantyczna korupcja w Polsce".
Dodał, że wierzy, iż komisja ds. zbadania rosyjskich wpływów "dobrze wybrana przez parlament i dobrze poprowadzona przez jej członków" da taki efekt, że - jak powiedział - "rosyjskie wpływy, które dzisiaj bardzo wyraźnie widać w naszych mediach, w tych różnych panicznych krzykach, wypowiedziach i wyzwiskach - ten strach świadczy o tym, jak te rosyjskie wpływy były wielkie i jak bardzo niektórzy się boją, że te wpływy dzięki tej komisji, między innymi, na przyszłość się zakończą".
Prezydent powiedział też, że ludzie, którzy ulegali rosyjskim wpływom będą musieli odejść z życia publicznego, odsunięci przez wyborców.
Chcę wiedzieć, na przykład, dlaczego płaciliśmy za gaz więcej niż Niemcy. Ja chcę to wiedzieć - mówił Duda dodając, że on i jego rodzina także ponoszą koszty utrzymania mieszkania. Chcę wiedzieć, dlaczego zawierano takie, a nie inne umowy z Gazpromem, kto te decyzje podejmował, na jakiej zasadzie, kto mu doradzał. I opinia publiczna w Polsce ma prawo to wiedzieć, bo to się wszystko odbija na naszych portfelach - mówił prezydent.
Według niego, "jest bardzo wiele takich spraw" i "najwyższy czas, żebyśmy się o nich dowiedzieli, bo były skutecznie zamiatane pod dywan", a prokuratury i sądy "nie były skłonne się nimi zajmować".
Trzeba leczyć takie choroby, bo one muszą zostać wyplenione, jeżeli mamy być uczciwym i praworządnym państwem, tak samo, jak wypleniony powinien być postkomunistyczny wymiar sprawiedliwości - zakończył prezydent.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z kalendarium zapisanym w ustawie, to do pierwszego posiedzenia komisji ds. badania wpływów rosyjskich mogłoby dojść na początku wakacji.
Przepisy mówią jasno - od momentu publikacji (do czego zapewne dojdzie dziś lub jutro) zacznie biec 14-dniowy termin na zgłaszanie kandydatów.
Komisja będzie się składać z dziewięciu członków, wybieranych przez Sejm spośród osób zgłoszonych przez kluby parlamentarne. Opozycja niemal w pełni zapowiedziała już, że nie będzie przedstawiać swoich kandydatów.
Sejm wyborem składu komisji zajmie się w połowie czerwca. Potem do końca miesiąca premier będzie miał czas na wybranie przewodniczącego i ustalenie regulaminu.
Po tym, czyli zapewne na początku lipca, komisja będzie mogła rozpocząć prace, choć część członków będzie pewnie czekała na dostęp do informacji niejawnych.
Sejm odrzucił w piątek weto Senatu i opowiedział się za powołaniem komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022. Przed głosowaniem w tej sprawie doszło do burzliwej wymiany zdań pomiędzy reprezentantami obozu władzy i opozycji.
W głosowaniu wzięło udział 454 posłów. Za odrzuceniem senackiego weta było 234, przeciw - 219, a 1 się wstrzymał. Lewica po głosowaniach zaapelowała do prezydenta Andrzeja Dudy o weto do ustawy.
Komisja ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022 ma się składać z 9 członków powoływanych i odwoływanych przez Sejm. Na jej czele ma stanąć przewodniczący wybierany spośród członków komisji. Kluby poselskie miałyby przedstawić kandydatów do komisji w ciągu dwóch tygodni od wejścia przepisów w życie.
Komisja ma prowadzić postępowania mające na celu wyjaśnianie przypadków "funkcjonariuszy publicznych lub członków kadry kierowniczej wyższego szczebla, którzy w latach 2007-2022 pod wpływem rosyjskim, działali na szkodę interesów RP".
Komisja ma analizować m.in. czynności urzędowe, tworzenie, powielanie, udostępnianie informacji osobom trzecim; wpływanie na treść decyzji administracyjnych; wydawanie szkodliwych decyzji; składanie oświadczeń woli w imieniu organu władzy publicznej lub spółki; zawieranie umów czy dysponowanie środkami publicznymi lub spółki.
Decyzje, które mogłaby podejmować komisja, to m.in.: uchylenie decyzji administracyjnej wydanej w wyniku wpływów rosyjskich, wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.
Ustawa powołująca komisję ds. zbadania rosyjskich wpływów to - zdaniem jej przeciwników - prawo szyte pod eliminację Donalda Tuska ze sceny politycznej przed wyborami lub przynajmniej upokorzenie go w oczach wyborców. Stąd nazwa "lex Tusk".