Mało brakowało, a Paweł Wojciechowski w ogóle nie pojawiłby się na stadionie w Daegu, aby wziąć udział w finałowym konkursie skoku o tyczce. "Myślałem, aby go wycofać" - przyznał trener świeżo upieczonego mistrza świata Włodzimierz Michalski. Po nieudanych dla 22-latka eliminacjach pojawił się silny ból pleców.
Ból bardzo mu przeszkadzał. Nie ukrywam, że rozważałem nawet możliwość wycofania Pawła z konkursu. Na szczęście znakomicie spisał się cały nasz sztab medyczny i chwała im za to - zaznaczył trener.
To nie był jedyny problem Wojciechowskiego w Daegu. 22-letni zawodnik miał ogromne kłopoty z aklimatyzacją.
Paweł bardzo trudno ją przechodził. Nie spał do 2-3 w nocy. Próbowaliśmy cokolwiek robić, ale niestety nie udawało się. W ostatniej chwili dopiero zaskoczyło. Teraz się wyspał i od razu było to widać na rozbiegu. Do tej pory biegał tragicznie. Nie wynikało to z braku formy, ponieważ wszelkie motoryczne sprawdziany wykazywały, że jest w bardzo dobrej dyspozycji, ale z niewyspania i z tym związanego zmęczenia - powiedział Michalski, który przez cały konkurs miał kamienną twarz i dopiero na sam koniec pozwolił sobie na uśmiech.
Cieszę się ogromnie, bo jest to rok wyjątkowych sukcesów polskiej tyczki. Zaczęło się od Światowych Igrzysk Wojskowych, potem młodzieżowych mistrzostw Europy, gdzie Paweł zdobył złoto, dalej była uniwersjada w Shenzen i triumf Łukasza Michalskiego, a teraz jeszcze tutaj w Daegu złoto - skomentował trener, który chwalił również psychikę Wojciechowskiego. On jest bardzo twardy psychicznie. Było to przecież widać. W momencie kiedy jest w dyspozycji i nic mu nie dolega, jest nie do zatrzymania - ocenił.
To pierwszy medal polskiej ekipy w tej imprezie i pierwszy wywalczony w tej konkurencji w historii mistrzostw globu.
Od 15 sierpnia Wojciechowski ma najlepszy rezultat na świecie w tym sezonie. Tego dnia skoczył 5,91 podczas mityngu w Szczecinie, poprawiając po 23 latach rekord Polski, który wynosił 5,90 i należał do Mirosława Chmary.