Rosjanie odpowiedzieli na pytanie polskiej prokuratury w sprawie pocięcia wraku tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku. Na razie nie wiadomo, co strona rosyjska napisała w dokumentach. Warszawska Prokuratura Okręgowa tłumaczy, że trwa jego tłumaczenie na język polski.
Polskie zapytanie zostało wysłane w lutym. Śledczy chcieli poznać cel i okoliczności "fragmentacji" wraku. Śledztwo w tej sprawie wszczęto w grudniu 2010 roku po zawiadomieniu pełnomocnika części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej mec. Rafała Rogalskiego o przestępstwie "niszczenia dowodów" przez Rosjan. Adwokat powołał się na materiał filmowy TVP, przedstawiający cięcie wraku przez miejscowe służby.
Wiceszef Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) Oleg Jermołow przyznawał, że niektóre większe fragmenty maszyny były pocięte na mniejsze części, by można było ułożyć je w tzw. obrysie samolotu i ułatwić przenoszenie. Zapewniał, że nie było celowego niszczenia wraku.
Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich mówił, że badanie wraku w kontekście przyczyn katastrofy ma szczególny sens wtedy, jeśli na pokładzie był wybuch. Tutaj żadnego wybuchu nie było. Wrak nie jest niezbędnym dowodem, aby zakończyć badanie przyczyn katastrofy - oceniał.
Dotychczas w ramach postępowania poddano oględzinom materiały z telewizji oraz przesłuchano polskich świadków. Wciąż nie wiadomo, kiedy szczątki samolotu i oryginały jego czarnych skrzynek zostaną przekazane polskiej prokuraturze. Na razie, po zakończeniu prac MAK, są one w gestii prokuratury rosyjskiej.
Otwarta pozostaje na razie również kwestia techniczna - jak przetransportować wrak do Polski. Premier Donald Tusk zapowiadał, że rząd zapewni wszelkie warunki finansowe i logistyczne, żeby przeniesienie wraku odbyło się sprawnie i godnie.