"Rosyjski raport jest przygotowany niezgodnie z 13. aneksem konwencji chicagowskiej. Nie uznajemy go, nie jest dla nas wiążący, więc nie powinniśmy się w ogóle zajmować kwestią odwołania od niego" - twierdzi profesor Marek Żylicz. Wczoraj MAK zaprezentował odpowiedź na raport komisji Jerzego Millera w sprawie katastrofy smoleńskiej.
Żylicz tłumaczy, że dokumentu nie należy uznawać, ponieważ nie dostaliśmy od Rosjan wszystkich dokumentów. W dodatku nie skonsultowali się z nami przed ogłoszeniem własnej wersji. Reszta według profesora jest prosta: My go po prostu nie uznajemy. Ponieważ go nie uznajemy, on jest tylko dokumentem wewnętrznym rosyjskim. A od takiego nie ma potrzeby odwołania.
Inny prawnik Piotr Schramm apeluje jednak o ostrożność w używaniu argumentu o nieważności i nieuznawaniu. Sami zgodziliśmy się na załącznik 13. i za późno zorientowaliśmy się, że nie mamy ścieżki odwoławczej. Rosjanie wprowadzili nas w bardzo dużą niezręczność. Z drugiej strony ewentualne podmioty czy osoby, które mogłyby tę niezręczność kwestionować, dopiero wprowadziłyby się w jeszcze większą niezręczność, kwestionując tę pierwszą - wyjaśnia Schramm.
Obaj prawnicy są jednak zgodni co do jednego: ewentualnych możliwości odwoławczych jest bardzo mało. Piotr Schramm ostrożnie mówi o zamówieniu ekspertyzy w organizacji międzynarodowej, która porównałaby raporty, a Marek Żylicz o złożeniu skargi w ICAO na rosyjską interpretację. Aby jednak do tego doszło, Rosjanie musieliby przekazać tam swój raport, a na razie nie zamierzają tego robić.