Lech Kaczyński nie zdążył wezwać, by katyńska rana mogła się wreszcie w pełni zagoić i zabliźnić. Ten swoisty testament prezydenta trzeba wypełnić dobrą treścią zbliżenia i pojednania - powiedział marszałek Sejmu Bronisław Komorowski na zakończenie niedzielnej mszy pogrzebowej Lecha i Marii Kaczyńskich.
Prezydent Lech Kaczyński zginął w drodze na uroczystości w Katyniu, gdzie miał wygłosić ważne słowa, przypominające o tragedii z roku 1940. Już nie zdążył wypowiedzieć tych zdań, ważnych zdań, że Katyń był bolesną raną polskiej historii, że na długie dziesięciolecia zatruł relacje między Polakami i Rosjanami - mówił Komorowski. Dodał, że Lech Kaczyński już nie zdążył wezwać, by katyńska rana mogła się wreszcie w pełni zagoić i zabliźnić.
Ten swoisty testament prezydenta Lecha Kaczyńskiego trzeba wypełnić dobrą treścią zbliżenia i pojednania - kontynuował marszałek.
Bronisław Komorowski podkreślił, że 70 lat temu tysiące polskich oficerów, wybitnych reprezentantów polskiej elity wywieziono z obozów i z więzień NKWD, a następnie zamordowano strzałem w tył głowy. Przez całe pokolenia Polacy byli skazani na milczenie o Katyniu. Niestety, wolał o tym milczeć również wolny świat, a w Polsce za prawdę o Katyniu płaciło się czasami wysoką cenę - mówił marszałek, podkreślając, że konsekwentne dążenie do prawdy o Katyniu stało się jednym z ideowych fundamentów III RP.
Dzisiaj, częściowo za sprawą drugiego dramatu pod Smoleńskiem, o Katyniu mówi świat - zakończył.
Panie prezydencie, przed panem ostatnia, ale piękna droga, prowadząca z kościoła Mariackiego w kierunku Wzgórza Wawelskiego - tymi słowami Bronisław Komorowski rozpoczął swoje przemówienie.
Podkreślił, że od stuleci dzwon Zygmunta wieści Polakom radość albo grozę, polskie triumfy i polskie dramaty. Przez wieki dzwon ten witał i żegnał wybitnych Polaków, głosząc ich zasługi dla ojczyzny. 10 kwietnia głosił tragiczną śmierć córek i synów polskiego narodu, którzy zginęli w drodze na uroczystości w Katyniu - mówił Komorowski. Za chwilę głos dzwonu przetnie żałobną ciszę - dodał.
Żegnamy prezydenta Lecha Kaczyńskiego, pierwszego obywatela Rzeczpospolitej, który odszedł nagle i zbyt wcześnie, odszedł na wieczną wartę - mówił marszałek. Prezydent Lech Kaczyński odszedł na wieczną wartę po długotrwałej, wytężonej pracy i służbie. I tej z czasów walki o niepodległość, w okresie antykomunistycznej opozycji. I tej w czasach, kiedy trzeba było służyć w związku zawodowym "Solidarność" - w wielkim ruchu polskim, który przyniósł niepodległość i demokrację, i gdy trzeba było służyć w służbie państwowej po 1989 roku - podkreślił.
Dodał, że wraz z prezydentem żegnamy jego małżonkę, Marię Kaczyńską - "kobietę mądrą i odważną": Wierzymy w to, że po tamtej stronie, pani prezydentowa będzie dalej z serdeczną troską opiekowała się mężem, prezydentem Polski.