Nagrania z dnia katastrofy smoleńskiej, przedstawione dzisiaj przez MSZ, niczego nie wyjaśniają - tak Jarosław Kaczyński ocenił nową publikację na stronach resortu dyplomacji. Zdaniem prezesa PiS-u, ich upublicznienie ma "pokryć blamaż z emeryturami".
Jarosław Kaczyński uważa, że nagrania nie wyjaśniają, skąd minister Radosław Sikorski wiedział, że wszyscy lecący prezydenckim tupolewem zginęli. Stwierdzenie czyjejkolwiek śmierci nie może nastąpić na zasadzie "widzę ze 150 metrów". A to jest ta podstawowa przesłanka. Tak mówił ambasador Bahr. A już w żadnym wypadku nie można w ten sposób stwierdzić śmierci Prezydenta RP. Tam były duże fragmenty samolotu, tam mogli być ludzie jeszcze żywi. Gdyby byli żywi, to byliby pewnie nieprzytomni, wobec czego nie byłoby żadnych oznak życia - stwierdził.
Prezes PiS podkreślił również, że nagrania w żaden sposób nie tłumaczą też, dlaczego minister spraw zagranicznych orzekł, iż zawinili piloci. Z całą pewnością nie można było wtedy powiedzieć, a była to 5-minutowa różnica między pierwszym a drugim telefonem, co było przyczyną wypadku - mówił.
Zdaniem Kaczyńskiego, opublikowanie nagrań to przykrywka dla zamieszania wokół reformy emerytur. O co tutaj w gruncie rzeczy chodzi? Chodzi o pokrycie tego blamażu z emeryturami, z którym mieliśmy dzisiaj do czynienia w Sejmie. To już nie chodzi tylko o samą decyzję, odrzucaną przez ogromną większość społeczeństwa. O odmowę referendum w sytuacji, kiedy się okłamywało społeczeństwo w trakcie kampanii wyborczej. Tu chodzi także o zachowanie obecnego premiera, z którego nerwami już najwyraźniej jest niedobrze. Tu chodzi o całokształt - oświadczył prezes PiS.
Sikorski, rozmawiając z dziennikarzami w Sejmie, odniósł się do wypowiedzi Kaczyńskiego o próbie przykrycia "blamażu emerytalnego". Jarosława Kaczyńskiego nic nie przekonuje, a nagrania ujawniliśmy w efekcie pytań zadanych przez niego publicznie w trakcie telemostu z Brukselą. Gdyby to zrobił tydzień wcześniej, zrobilibyśmy to tydzień wcześniej - mówił szef MSZ.
Minister opowiadał także o swojej rozmowie z szefem PiS 10 kwietnia 2010. Chciałem, aby Jarosław Kaczyński nie dowiedział się o śmierci prezydenta, swojego brata, z mediów, tylko od państwa polskiego - oświadczył. Uważałem, że jestem to winien premierowi Kaczyńskiemu i dzieliłem się z nim moją najlepszą wiedzą i moimi przypuszczeniami na gorąco, na podstawie tych skrawków wiedzy - dodał.
MSZ opublikowało nagrania rozmów m.in. ministra Radosława Sikorskiego z Centrum Operacyjnym resortu, przeprowadzone 10 kwietnia 2010 roku niedługo po katastrofie smoleńskiej. "Oto dlaczego prawidłowo domniemałem, że samolot zszedł zbyt nisko" - napisał Sikorski na Twitterze, odsyłając do materiału.
Z zapisu rozmów wynika, że Sikorski o godzinie 8:48 dowiedział się, że na lotnisku w Smoleńsku "zdarzył się najprawdopodobniej jakiś wypadek". Tuż po godzinie 9 pracownik Centrum Operacyjnego MSZ przekazał szefowi dyplomacji, że rozmawiał przed chwilą z szefem konsulatu i attaché w Smoleńsku, a ci powiedzieli, że z wieży kontrolnej dostali informację, że: "to było 15 minut temu, zdarzenie, że prawdopodobnie samolot zaczepił o drzewa przy lądowaniu i spadł". Sikorski zareagował na to szeptem: "Jezus Maria!".
Centrum Operacyjne kontynuowało: "Nic na razie więcej nie wiedzą, no tam się jakieś szaleństwo rozpoczyna. Powiedzieli...". "Ale, ale, ale jest wypadek, to jest rzecz potwierdzona niestety?" - dopytywał minister, na co otrzymał odpowiedź: "Mówią, że taką informację z wieży dostali".
Resort spraw zagranicznych podkreślił, że przedstawia nagrania swojego Centrum Operacyjnego wraz z informacją o połączeniach Sikorskiego przez telefon komórkowy z najważniejszymi osobami w państwie w związku z licznymi pytaniami polityków PiS, w tym szefa tej partii Jarosława Kaczyńskiego.
Ministerstwo informuje też, że nie dysponuje nagraniami rozmów przez telefony komórkowe (np. Sikorskiego z Kaczyńskim czy ambasadorem Polski w Rosji Jerzym Bahrem). Resort nagrywa standardowo wszystkie połączenia CO, natomiast nie nagrywa innych połączeń, np. między telefonami komórkowymi.