Zakaz stacjonarnej działalności restauracji i lokali gastronomicznych. Będą mogły prowadzić wyłącznie sprzedaż jedzenia na wynos i dowóz. Zawieszenie działalności sanatoriów, ograniczenia w transporcie publicznym, a także liczby osób w sklepach - to nowe obostrzenia, które od soboty obowiązują w całej Polsce.
Od dziś Polska znajduje się w strefie czerwonej.
Zgodnie z nowymi obostrzeniami rządu, od dziś obowiązuje zakaz stacjonarnej działalności lokali gastronomicznych i restauracji; będą mogły sprzedawać swoje dania jedynie na wynos. To ograniczenie jest wprowadzone na okres dwóch tygodni z możliwością przedłużenia.
Zawieszona jest działalność sanatoriów; jest jednak możliwość dokończenia trwających turnusów.
W całym kraju obowiązują ograniczenia w transporcie publicznym; będzie mogło zostać zajętych jedynie 50 proc. miejsc siedzących lub 30 proc. wszystkich
Lekcje w szkołach podstawowych dla klas IV-VIII będą zdalne. Uczniowie z klas I-III nadal będą się uczyć stacjonarnie. Czynne pozostają przedszkola i żłobki. Od dziś również obowiązuje zakaz wychodzenia na ulicę dzieci do 16. roku życia, chyba że będą pod opieką dorosłego. Ten zakaz będzie obowiązywał od 8:00 do 16:00 w dni powszednie, czyli od poniedziałku do piątku. Chodzi o to, żeby dzieci rzeczywiście były w domach i się uczyły zdalnie.
Ograniczenia obejmują także handel. W sklepach obowiązują limity 5 osób na 1 kasę w placówkach handlowych do 100 m kw., a w lokalach powyżej 100 m kw. limit wynosi 1 osobę na 15 m kw.
W dalszym ciągu obowiązują godziny dla seniorów, zgodnie z którymi od 10.00 do 12.00 w sklepach zakupy mogą zrobić jedynie osoby powyżej 60. roku życia. Premier jednak - podczas piątkowej konferencji prasowej - zawrócił się z apelem o nieprzemieszczanie się i pozostanie w domach wszystkich niepracujących seniorów powyżej 70. roku życia.
W całym kraju zawieszona zostaje działalność siłowni, basenów, aquaparków.
Dodatkowo wydarzenia sportowe odbywają się bez udziału publiczności, a kulturalne z maksymalnym udziałem 25 proc. publiczności.
Wprowadzony także został zakaz spotkań, zebrań większej liczby niż pięciu osób. Wyjątkiem są tu osoby mieszkające razem i przebywające w grupach w celu zawodowym. Nie można więc organizować imprez okolicznościowych jak m.in. wesela, konsolacje.
Kolejne obostrzenie dotyczy uroczystości religijnych. Może w nich uczestniczyć maksymalnie jedna osoba na 7 m kw. Ponadto wszyscy uczestnicy muszą mieć zakryte usta i nos.
Taki obowiązek dotyczy też przestrzeni publicznej m.in. ulic, placów, cmentarzy, promenad, bulwarów, środków komunikacji. Maseczki nie trzeba zakładać w lesie, parku, zieleńcu, ogrodzie botanicznym czy zabytkowym, na działce albo plaży.
Natomiast m.in. biegacze, chodziarze czy rowerzyści, którzy robią to rekreacyjnie muszą zakrywać usta i nos. Odstępstwem od tej zasady są osoby uprawiające sport w ramach współzawodnictwa sportowego, zajęć sportowych lub wydarzeń sportowych, jazdy konnej, w przypadku sędziego lub trenera.
Wyjątek od tego obowiązku stanowią też dzieci poniżej 5 roku życia, osoby niepełnosprawne lub te, które samodzielnie tego zrobić nie mogą.
Rozpoczynając w piątek poświęconą nowym restrykcjom konferencję prasową, Mateusz Morawiecki zaznaczył, że sytuacja epidemiczna nie jest dobra, mamy do czynienia z dynamicznym wzrostem zakażeń koronawirusem, więc "nasze działania muszą być bardzo zdecydowane".
Przekazał, że w szpitalach w całym kraju przewidziano dla pacjentów z Covid-19 ponad 18 tysięcy łóżek, spośród których zajętych jest obecnie niespełna 11 tysięcy.
"Cały czas jeszcze ten bufor jest, ale nas bardzo niepokoi tempo przyrostu: musimy zahamować przyrosty zakażeń" - podkreślił szef rządu.
Jak stwierdził: wprowadzane od jutra "obostrzenia będą miały swój skutek za 10-14 dni", ale gdyby nie zadziałały, trzeba będzie dokonywać "głębszego zamknięcia poszczególnych dziedzin życia społecznego, kulturalnego i gospodarczego".
"Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli nie nastąpi wypłaszczenie, zahamowanie przyrostu zakażeń, jeśli będą potrzebne dalsze drastyczne kroki - jak zamknięcie granic, czy różne zakazy przemieszczania się, albo głęboki lockdown, zamknięcie bardzo wielu dziedzin życia gospodarczego - to trzeba będzie się na taki krok zdecydować" - zapowiedział Mateusz Morawiecki.
"(Nowe obostrzenia) pomogą szpitalom, tym, którzy muszą trafić do szpitala, tym, którzy będą wymagali leczenia respiratorem. (...) Jeżeli wprowadzamy obostrzenia, efektów spodziewamy się najwcześniej po 3-4 tygodniach" - mówiła w Porannej rozmowie w RMF FM dr Agnieszka Szarowska, lekarz zakaźnik i pełnomocnik dyrektora Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA ds. Covid-19.
Jak zaznaczyła: "Gdybyśmy wszystkie te obostrzenia wprowadzili w sierpniu, kiedy było najmniej zakażeń, (...) wtedy byłaby szansa na to, że nie byłoby tego gwałtownego wzrostu (zakażeń). (...) A teraz mamy piekło".
Podkreśliła, że skuteczność restrykcji zależy od ich powszechnego przestrzegania.
"Ludzie faktycznie chodzą w maskach, ale nadal nie widzę efektów, jeżeli chodzi o zgromadzenia publiczne, różnego rodzaju imprezy - to nadal jest, może przeniosło się z barów, z restauracji(...) Doprowadzamy do tego, że te wszystkie obostrzenia, to, że ludzie tracą pracę, bankrutują firmy, nie przeniesie żadnego efektu" - alarmowała dr Agnieszka Szarowska.