Działania ograniczające rozwój epidemii koronawirusa podjęte w 11 krajach Europy mogły do dziś uratować życie nawet 59 tysięcy osób - wynika z symulacji wykonanej przez naukowców Imperial College London. Na liście nie ma Polski. Uwzględniono państwa na późniejszym etapie rozwoju epidemii. Dla naszego kraju może to być jednak sygnał potwierdzający, że zamykanie szkół i uczelni, odwoływanie imprez masowych i nakaz pozostawania w domu mają sens i przynoszą istotne skutki, obniżając tempo rozprzestrzeniania się wirusa. Zdaniem autorów symulacji, zakazy i nakazy są tu najskuteczniejsze i to one, po dwóch trzech tygodniach przynoszą zauważalne osłabienie uderzenia epidemii. Kluczowe znaczenie ma utrzymanie dyscypliny w kolejnych tygodniach.
Badacze z Imperial College London, których ostrzeżenia wpłynęły wcześniej na zmianę brytyjskiej strategii walki z koronawirusem, wzięli pod uwagę sytuację w krajach Europy, najsilniej dotkniętych epidemią. Analizowali dane wskazujące na skuteczność wprowadzonych w nich w różnym terminie i różnej kolejności działań, w tym zamykania szkół i uczelni, zakazu imprez masowych i zbierania się w grupach, czy nakazach pozostania w domach w Austrii, Belgii, Danii, Francji, Hiszpanii, Niemczech, Norwegii, Szwecji, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii i Włoszech.
W analizie dotyczącej skutków tych ograniczeń założono, że każdy z zakazów i nakazów w ten sam sposób zmniejsza tak zwany czynnik reprodukcji R(0), wskazujący średnią liczbę osób, którą zaraża osoba zainfekowana koronawirusem. Jeśli R(0) jest większe od 1, choroba się rozprzestrzenia, jeśli spadnie poniżej 1, choroba będzie wygasać. Model bierze pod uwagę aktualne przypadki śmiertelne i szacuje wiele tygodni wstecz liczbę zakażeń, które mogły do nich doprowadzić.
Autorzy przyznają, że ich obliczenia są silnie determinowane przez wyniki z dwóch najpoważniej dotkniętych epidemią krajów: Włoch i Hiszpanii, kolejne analizy w większym stopniu będą oddawać sytuację w pozostałych krajach. Wyniki wskazują na to, że wszystkim krajom udało się istotnie czynnik reprodukcji ograniczyć, w przypadku Włoch spadł do wartości bliskiej 1 już około 11 marca, w Hiszpanii 16 marca, w Wielkiej Brytanii i Norwegii 24 marca, choć szacunek ten obarczony jest dużą niepewnością. Z 11 badanych krajów R(0) pozostaje na poziomie znacząco powyżej 1 tylko w Szwecji. Utrzymanie wszystkich ograniczeń do końca marca, czyli do dziś, według wskazań modelu doprowadzi do zmniejszenia liczby ofiar śmiertelnych COVID-19 w tych 11 krajach o 59 tysięcy. To w praktyce oznacza, że z 95-proc. pewnością można uznać, że liczba ocalonych mieści się w granicach od 21 do 120 tysięcy.
Naukowcy z Imperial College London oszacowali też całkowitą liczbę osób zakażonych wirusem. Ich analizy pokazują, że w 11 wymienionych krajach liczba ta może mieścić się w granicach od 7 do 43 milionów, obejmując od 1,88 do 11,43 proc. ich populacji. Ta proporcja zainfekowanej populacji wydaje się najwyższa w Hiszpanii (15 proc.) i Włoszech (9,8 proc.), a najniższa w Norwegii (0,41 proc.) i Niemczech (0,72 proc.), co oddaje na jakim etapie epidemii te kraje właśnie się znajdują.
Biorąc pod uwagę fakt, że między konkretnymi działaniami zwiększającymi społeczny dystans, a ich skutkami w statystykach śmiertelności musi minąć co najmniej 2-3 tygodnie, w większości badanych krajów nie sposób jeszcze ponad wszelką wątpliwość ocenić, na ile były skuteczne. W związku z tym, bardziej precyzyjne oceny będą możliwe po obserwacji dalszego rozwoju choroby. Najrozsądniejszy wniosek na dziś jest taki, że na razie warto maksymalne ograniczenia konsekwentnie utrzymywać.