Zamykanie przedsiębiorstw ze względu na epidemię koronawirusa gwałtownie powiększa liczbę bezrobotnych w stanie Nowy Jork. Ponad 450 tys. osób stara się tam o zasiłek, ale nie może ich otrzymać, m.in. z powodu przestarzałej technologii.
W ciągu ostatnich trzech tygodni sytuacja tysięcy ludzi, którzy żyją od wypłaty do wypłaty, staje się coraz bardziej dramatyczna. Próby kontaktu ze stanowym Departamentem Pracy są daremne.
Nowojorskie media zwracają uwagę na archaiczny system, który okazał się zupełnie niefunkcjonalny wobec obecnego zalewu wniosków. Problem nie jest nowy.
Urzędnicy stanowi już latem zeszłego roku przyznali, że są problemy techniczne. Za relikt przeszłości uznali komputery mainframe, których duże organizacje używały m.in. do masowego przetwarzania danych i transakcji, planowania zasobów itp. Skarżyli się na programy "napisane w latach 70. i 80. i ograniczone technologią tamtej epoki - przypomniał "New York Times".
Kiedy w marcu setki tysięcy pracowników straciły pracę, usiłowali oni zalogować się na stronie Departamentu Pracy lub zgłosić się telefonicznie, by dostać zasiłek. Czasem radzono im, by składali wniosek faksem.
Systemy stanowe zawiodły. Nawet jeśli bezrobotni zdołali, nieraz dopiero po kilku dniach, przezwyciężyć trudności, nie dostawali odpowiedzi.
"NYT" pisze o problemach kierowcy Mohammeda Saifual Islama z dzielnicy Queens. Musiał udać się do sklepu mimo epidemii, aby tam przefaksować wymagane dokumentu do stolicy stanu, Albany. Jak powiedział, dotarcie do kogoś, kto mógłby wyjaśnić, co zrobić w celu skompletowania procesu aplikacyjnego, zajęło mu cztery dni - pisze nowojorska gazeta.
Jeden z nowojorczyków, którzy stracili pracę, mówił w telewizji NBC, że dzwonił do Departamentu Pracy co najmniej 2000 razy w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Inny w czwartek próbował skontaktować się z urzędem ponad 300 razy. Żaden z nich nie doczekał się odpowiedzi.
Ubiegający się o świadczenia trafiali niekiedy na instrukcję sugerującą użycie Netscape - przeglądarki, która nie istnieje od 2008 roku.