"Jeden z naszych kolegów jest na przymusowej kwarantannie. Okazało się, że udzielał pomocy osobie u której później wykryto zarażenie koronawirsuem. Przed kilka dni pracowaliśmy razem. Nie wiadomo, czy jest zarażony. My też nie wiemy, ale mamy pracować normalnie. Nie zrobiono nam żadnych testów, teoretycznie więc możemy zarażać kolejne osoby. Czy to jest normalne?" - informuje na Gorącą Linię jeden z ratowników medycznych. Nie jest to niestety jedyny taki sygnał, który dotarł do naszej redakcji.
- czytamy w mailu, który dotarł do naszej redakcji.
Sytuacja jest katastrofalna - opowiada jeden z ratowników. Brakuje wszystkiego, nie mamy czym dezynfekować rąk, nie mamy maseczek, nasza skóra na dłoniach jest wysuszona przez środki chemiczne. Nasze zdrowie coraz gorsze. Po każdym pacjencie trzeba dezynfekować całą karetek, my tam ciągle jeździmy, te środki chemiczne tam się ciągle utrzymują, karetki takie z powodu ich małej liczby nie mogą czekać, aż cały pojazd wywietrzeje. Musimy natychmiast jechać do następnego przypadku, pracujemy w chemikaliach - podkreśla.
Ratownicy tłumaczą, że bardzo często sami muszą dezynfekować pojazdy.
Błagam, zachowajcie rozsądek. Siedźcie w domach. Nie musicie mieć kontaktu z nikim z zagranicy, ani z osobą chorą. Wystarczy, że jedna osoba wyjdzie na zakupy, dotknie klamki, już możecie być nosicielami - przypomina i ostrzega jeden z ratowników.
Jeśli nas zabraknie? A jest nas co raz mniej. Część przecież jest na kwarantannie. Ludzie nas często okłamują. Czasami zdarza się tak, że wchodzimy do domu by udzielić pomocy, a dopiero później się dowiadujemy, że osoby w mieszkaniu objęte są kwarantanną. Tak nie może być! Przecież my też się narażamy. Wtedy część z nas też musi iść na kwarantannę. Będzie nas mniej. Jeśli my wam nie pomożemy, to kto wam pomoże!? - czytamy w wiadomości, która dotarła do naszej redakcji.
- relacjonuje ratownik, który się z nami skontaktował.
Jak podkreśla, sanepid, którego ekipa karetki pytała o opinię, stwierdził, że nie doszło do bezpośredniego kontaktu z osobą zarażoną. Jesteśmy zostawieni na pastwę losu - czytamy w mailu do naszej redakcji.
Ratownicy twierdzą, że mają styczność z wieloma osobami, także z tymi, które mogą być zarażone. Jednak sanepid nie chce pomóc np. kierując na testy.
Jeździmy przecież po szpitalach, mieszkaniach, wiemy jak to wygląda - mówią.