Apele o przełożenie igrzysk olimpijskich coraz bardziej przybierają na sile. Do grona państw proszących o zmianę terminu imprezy dołączyły wczoraj Austria i Portugalia. Bojkotem grozi Kanada i Australia. Polski Komitet Olimpijski jest również za przeniesieniem igrzysk. Tymczasem sportowcy żyją w niepewności. Większość trenuje na tyle, na ile pozwalają warunki. O tym, z czym dla sportowca wiąże się przeniesienie igrzysk i jak niepewność w czasach pandemii wpływa na treningi i przygotowania z wiceprezesem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki – Tomaszem Majewskim – rozmawiał dziennikarz RMF FM Paweł Pawłowski.
Paweł Pawłowski RMF FM: Kolejne kraje chcą przełożenia igrzysk. Kanada zapowiedziała bojkot. Australia twierdzi, że tamtejsi sportowcy przygotowują się na 2021 rok. Polski Komitet Olimpijski też apeluje do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o przesunięcie igrzysk olimpijskich. A co na ten temat mówi się w Polskim Związku Lekkiej Atletyki?
Tomasz Majewski: My czekamy. Zobaczymy, jak będzie i będziemy wtedy reagować. Sytuacja jest dla nas, tak jak dla wszystkich związków, niekomfortowa. Tryb przygotowań był już zaawansowany, a teraz może być tak, że wszystko się zmieni. Sytuacja jest dynamiczna. Gdyby było przesunięcie, my się do tego dostosujemy. Oby to przesunięcie nie było zbyt duże, bo jeśli byłby to rok czy dwa lata, to może być to problem dla wielu naszych gwiazd.
Dlaczego? Z czym dla sportowca wiąże się przesunięcie igrzysk o rok? Czy zmienia to tryb przygotowań?
Bardzo zmienia. Nie oszukujmy się: dla części z naszych gwiazd miały to być ostatnie igrzyska i ostatni sezon. Dla kolejnej części - przedostatni. Czas jest w sporcie nieubłagany. Rok to jest naprawdę duża różnica. Część osób jest w dobrej formie i tę dobrą formę pokazała już na zeszłorocznych mistrzostwach świata. Przesuwanie tego jeszcze o rok to dla wielu wielka niewiadoma. Bo czy uda się to przetrenować bez kontuzji? Czy uda się znowu tę formę zrobić taką dobrą? To byłby naprawdę duży kłopot.
Z jednej strony przełożenie igrzysk to kłopot. Z drugiej strony - jak się do nich przygotować, kiedy nie ma zgrupowań, a Centralne Ośrodki Sportu są pozamykane?
Można. Trzeba trenować w domu i w macierzystych klubach. To ludzie robią. Kiedy były pierwsze igrzyska w Tokio (1964 r. - red.) na obozy klimatyczne też się nie jeździło, a pogodę mieliśmy podobną, obiekty gorsze i też się przygotowaliśmy. Zatem można się przygotować w Polsce. Oczywiście to nie jest ten komfort, co przygotowywanie się w cieple. Ale można to zrobić i to nasi ludzie realizują. Oczywiście nie wszyscy, bo część z nich jest na kwarantannie. Reszta stara się to jakoś godzić.
Trening siłowy można pewnie zrobić w domu, ale zastanawiam się, którzy sportowcy mają największe kłopoty z treningiem. Np. Adam Kszczot czy Marcin Lewandowski, którzy w Polsce nie dadzą rady biegać na wysokościach, bo Polska to nizinny kraj. Czy inni lekkoatleci też będą zmagać się z takimi problemami?
Adam i Marcin są na kwarantannie. Nie mogą wychodzić z domu, więc jest to duży problem. Adam robi hipoksję, czyli ma taką specjalną maszynę, która imituje te warunki wysokogórskie. Oni mają bieżnie ruchome i mogą trenować. Gorzej ma natomiast Paweł Fajdek, który też jest na kwarantannie i w domu młotem już nie porzuca. Na szczęście to jest jeszcze taki okres, że te dwa tygodnie można przetrzymać. Jeśli wejdzie się później w normalną pracę, to można to jakoś nadgonić. Trzeba jednak wiedzieć, do czego się przygotowywać. Wtedy te przygotowania są na konkretny termin. Najgorsza jest niestety niewiedza.
Niewiedza i niepewność. Czy jest zatem jakiś graniczny termin, w którym musicie wiedzieć, czy igrzyska odbędą się czy nie, żeby dobrze się do nich przygotować?
Zobaczymy, bo i tak nasi sportowcy będą trenować. Gorzej jest z innymi zawodami, bo odwoływane są pierwsze starty w sezonie letnim. Cały kwiecień i połowa maja już jest odwołana. Pewnie odwołane zostaną kolejne imprezy aż do końca maja. Bez startów kontrolnych nie da się zrobić formy i z tym jest problem. Wszystko będzie wyjaśniać się na bieżąco. Im szybciej zapadnie decyzja w którąkolwiek stronę, tym lepiej dla sportowców.
W poprzedni weekend była duża akcja ściągania polskich lekkoatletów do kraju. Teraz wraca Marcin Krukowski, który miał trenować w Belek. Które grupy sportowców pozostają jeszcze poza Polską?
Została jeszcze jedna grupa - w RPA (sprinterzy - red.). Zdawało się, że będzie tam najbezpieczniej i że posiedzą oni tam jeszcze trzy tygodnie i wrócą, gdy u nas będzie normalnie. Ale niestety, tam też powoli zamykane są ośrodki i ci sportowcy też będą wracać do Polski. To już praktycznie ostatnia grupa, poza pojedynczymi sportowcami, którzy mieszkają za granicą. Ta grupa też będzie musiała poddać się kwarantannie.