Prawie milion funtów za przemalowanie samolotu. Chodzi o maszynę, którą podróżuje brytyjski premier Boris Johnson. W czasie pandemii ten pomysł wywołuje na Wyspach nieszczególny zachwyt.
Brytyjczycy martwią się o pracę, zdrowie i przyszłość swoich rodzin, a premier lekką ręką wydaje milion funtów na przemalowanie samolotu - tak komentuje tę decyzję brytyjska opozycja parlamentarna. Potężny Voyager RAF dotychczas był szary, a teraz stanie się biało-czerwono-niebieski - tak jak kolory brytyjskiej flagi.
Zdaniem rzecznika rządu, będzie to dla niego bardziej reprezentatywną szatą po brexicie. Należy dodać, że z tej samej maszyny korzysta także rodzina królewska. Gdy nie służy rządowi lub koronie, samolot używany jest jako latająca stacja benzynowa dla myśliwców brytyjskiego lotnictwa.
Tak wysoką cenę przemalowania samolotu, zdaniem brytyjskiego premiera, dyktuje konieczność zachowania jego wielofunkcyjności. Według ministra kultury Olivera Dowdena, ten wydatek jest w pełni usprawiedliwiony. Przemalowany samolot umożliwi bowiem Wielkiej Brytanii po brexicie lepszą promocję kraju w skali globalnej.
Krytycy tego stanowiska zaznaczają, że w czasie pandemii, gdy wciąż brakuje funduszy na środki ochronne w szpitalach, wydawanie prawie miliona funtów na nowy samolotowy makijaż, jest zbyteczną ekstrawagancją. Ktoś nawet obliczył, że za te pieniądze można by zakupić 180 tys. opakowań deksametazonu, leku, który, zgodnie z ostatnimi doniesieniami naukowców, znacznie obniża śmiertelność wśród pacjentów ciężko przechodzących zakażenie koronawirusem.