Prezydent Korei Południowej Park Geun Hie oświadczył, że jego kraj bez względu na polityczne konsekwencje odpowie militarnie na jakąkolwiek prowokację ze strony Korei Północnej. W sobotę władze w Phenianie ogłosiły "stan wojny" z Koreą Południową. To kolejny etap eskalacji napięcia po lutowej próbie nuklearnej Korei Północnej.
Jeśli pojawi się jakakolwiek prowokacja wymierzona w Koreę Południową i jej obywateli, nastąpi silna odpowiedź w boju nie bacząc na względy polityczne - powiedział prezydent Park w czasie spotkania z przedstawicielami ministerstwa obrony.
Korea Północna wczoraj zagroziła też atakiem na amerykańskie bazy wojskowe w Japonii, jeśli doszłoby do wojny z Koreą Południową. Według północnokoreańskiego dziennika "Rodong Sinmun", celem miałyby być bazy w prefekturach Aomori, Kanagawa i Okinawa.
Mimo gróźb, USA wysłały wczoraj do Korei Południowej niewykrywalne przez radary nowoczesne myśliwce F-22, aby dołączyły do wspólnych amerykańsko-południowokoreańskich manewrów wojskowych. Samoloty, które stacjonowały w Japonii, przyleciały do bazy lotniczej Osan, głównego ośrodka sił Stanów Zjednoczonych na Półwyspie Koreańskim.
Korea Północna nic nie osiągnie za pomocą gróźb, czy prowokacji, które pogłębią tylko jej izolację i podważą międzynarodowe starania o pokój i stabilizację w Azji Północnowschodniej - napinano w oświadczeniu dowództwa sił USA w Korei Południowej.
(bs)