W ciele jednego z północnokoreańskich żołnierzy, którzy w 2017 roku uciekli do Korei Południowej, znaleziono przeciwciała wąglika - podaje agencja UPI, powołując się na koreańską telewizję. Może to sugerować, że reżim dysponuje groźnymi bakteriami.
Władze Korei Południowej wskazują, że żołnierz musiał albo mieć kontakt z bakteriami wąglika, albo był szczepiony na ewentualną chorobę.
Wąglik jest bardzo groźny dla człowieka. Szacuje się, że choroba może zabić nawet 80 proc. zarażonych w zaledwie 2-3 dni. Leczenie odbywa się za pomocą antybiotyków. Wśród objaw choroby są m.in. gorączka, bóle brzucha i czarne krosty na skórze.
Jeżeli Korea Północna posiada wąglika, to jest to bardzo zła informacja dla Seulu. Tamtejsze wojsko wciąż bowiem nie posiada szczepionki na chorobę.
W ostatnich latach pojawiały się doniesienia, że reżim Kim Dzong Una stara się zdobyć broń biologiczną lub chemiczną. W 2015 roku opublikowano podejrzane zdjęcia z wizyty północnokoreańskiego przywódcy w Instytucie Biotechnologii w Pjongjangu. Oficjalnie placówka miała zajmować się produkcją pestycydów, jednak według ekspertów maszyny w instytucie mogą służyć do produkcji broni chemicznej.
Korea Północna prawdopodobnie już teraz dysponuje "zakazaną bronią". W lutym w Malezji zamordowany został Kim Dzong Nam, brat obecnego dyktatora. Dwie kobiety prysnęły mu twarz tajemniczą substancją. Okazało się, że to trucizna VX. O zamach podejrzewa się rząd w Pjongjangu.
(az)