Minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz skrytykowała w sobotę zapowiedź nowego programu mieszkaniowego, który ma zawierać elementy z "Mieszkania dla Młodych". Jej zdaniem nowa wersja programu odbije się negatywnie na małych mieszkaniach i będzie sprzyjać rozwojowi patodeweloperki. "Dopłaty do kredytów nie są rozwiązaniem" - stwierdziła.
Pod koniec 2024 roku minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk poinformował, że nowy program mieszkaniowy, nad którym pracuje jego resort, ma m.in. zawierać rozwiązania, które sprawdziły się w programie "Mieszkanie dla Młodych", w tym limity cen lokali, na zakup których udzielana będzie pomoc państwa.
Zaznaczył, że program ma być kompleksowy, tzn. ma obejmować nie tylko wsparcie zakupu mieszkań na własność, ale również budownictwo komunalne i społeczne.
"To proste równanie: Dopłaty do kredytów = wzrost cen mieszkań = mniejsza dostępność mieszkań. Wygrywają na tym banki i deweloperzy" - skomentowała w sobotę na X Pełczyńska-Nałęcz, która wcześniej oponowała przeciwko proponowanemu przez resort rozwoju programowi kredytu "na Start", tzw. kredytu 0 proc.
"Ograniczenie dopłat metrażem czy ceną (czyli nowa wersja "Mieszkania dla Młodych)", skoncentruje negatywne skutki na małych mieszkaniach. Będzie też sprzyjać rozwojowi patodeweloperki, budowy mieszkań niskiej jakości, często w miejscach pozbawionych podstawowej infrastruktury" - oceniła ministra funduszy.
Minister stwierdziła też, że nie rozumie, skąd upór resortu rozwoju we wprowadzaniu dopłat do kredytów, które - jak zaznaczyła - nie są rozwiązaniem problemu mieszkaniowego.
"Obniżenie tempa wzrostu cen mieszkań, które obserwujemy dziś, to dowód, że można działać inaczej. Kluczowe jest zwiększenie podaży mieszkań m.in. poprzez zwiększenie dostępności gruntów i rozwój budownictwa społecznego - to droga, którą powinniśmy podążać" - uważa Pełczyńska-Nałęcz.