Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow potwierdza, że żołnierze tego kraju są w Syrii. Jednocześnie kategorycznie zaprzecza, by brali oni udział w walkach.
Nasi wojskowi specjaliści pracują tam, pomagają syryjskiej armii poznać naszą broń - stwierdził Siergiej Ławrow. Innych kroków Rosja teraz nie wykonuje - zapewnił.
Według przecieków Rosjanie wysyłają do Syrii broń strzelecką i granatniki, a także najnowsze transportery opancerzone oraz ciężarówki Ural. Te dostawy rekompensują zablokowany kontrakt na przeciwlotnicze zestawy rakietowe S-300, których Moskwa postanowiła nie dostarczać Syrii.
Od kilku tygodni pojawia się coraz więcej sugestii, że Rosjanie w Syrii biorą udział w walkach. Według agencji Reutera opierającej się na źródłach amerykańskich mają oni budować w Syrii dwie bazy: jedną na wybrzeżu, drugą w centralnej części kraju. Od miesiąca znacznie wzrosła też ilość okrętów i samolotów krążących pomiędzy Rosją i Syrią.
Amerykanom nie podoba się zaangażowanie Rosji w konflikt w Syrii. Moskwie zależy na wspieraniu reżimu Baszara el-Asada dlatego, że wciąż dostarcza broń dyktatorowi, który walczy z rebeliantami. Zarabia na tym ogromne pieniądze, więc utrzymanie status quo jest jej na rękę. Ludność cywilna nie może liczyć na pokój, a to z pewnością oznaczać będzie kolejne fale uchodźców, którzy będą uciekać z kraju, gdzie walczą trzy strony - wojska wierne reżimowi Asada, rebelianci i bojownicy Państwa Islamskiego.