Przedstawiciele kurdyjskich Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG) oświadczyli, że nie będą czuli się związani żadnymi ustalenia zawartymi podczas rozmów pokojowych w Astanie.
Nad rozmowami między syryjskim rządem a rebeliantami czuwa Rosja, Turcja i Iran. To pierwsze takie negocjacje, w których bierze udział delegacja rządu w Damaszku i negocjacji od zawieszenia w ubiegłym roku rozmów w Genewie, zorganizowanych po patronatem ONZ.
Do udziału w rozmowach w Astanie nie zaproszono jednak YPG ani głównego ugrupowania syryjskich Kurdów - Partii Unii Demokratycznej (PYD).
YPG odgrywa główną rolę w dowodzonej przez USA kampanii przeciwko Państwu Islamskiemu w Syrii. Kurdowie kontrolują znaczne obszary na północy kraju. Bojówki unikały angażowania się w walkę z syryjskim rządem, pomimo pewnych punktów zapalnych. Kurdowie prowadzą też ofensywę na główny bastion ISIS w Ar-Rakce.
Przedstawiciele delegacji prezydenta Baszara el-Asada i rebeliantów poinformowali, że pierwszy dzień rozmów w Astanie zakończył się bez "wyraźnego postępu". Rzecznik rebeliantów Jehja al-Aridi oświadczył, że "oba obozy pracują nad kwestiami dotyczącymi umocnienia rozejmu", ustanowionego 30 grudnia 2016 roku - dodał.
Członkowie delegacji rebeliantów rozmawiali m.in. z reprezentantami Turcji, sojuszniczki syryjskich rebeliantów, ale także z delegacją Rosji, która jest wspiera reżim w Damaszku, oraz ONZ. Aridi określił te spotkania jako "długie i produktywne".
Przedstawiciel Rosji na rozmowach w Astanie poinformował, że ostateczne oświadczenie podsumowujące międzysyryjskie rozmowy zostanie uzgodnione we wtorek.
(az)