Ciężarówki ONZ wiozące pomoc humanitarną dla prowincji Aleppo zostały ostrzelane z powietrza. W ataku, do którego doszło w poniedziałkowy wieczór w mieście Urm al-Kubra, zginęło 12 pracowników Czerwonego Krzyża i kierowców - takie informacje przekazało biuro wysłannika ONZ Staffana de Mistury. Według wysoko postawionego przedstawiciela Białego Domu, z którym rozmawiał Reuters, "na razie nie jest jasne, czy konwój został zaatakowany przez lotnictwo rosyjskie, czy też rządowe siły Syrii".
ONZ potwierdza, że doszło do ataku, ale nie jest w stanie ocenić rzeczywistych strat - oświadczył rzecznik ONZ Stephane Dujarric. Jak dodał, na razie wiadomo jedynie, że miasto Urm al-Kubra było obiektem zmasowanego ataku z powietrza, podczas którego ucierpiały również magazyny Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca.
Konwój, który wjechał do Syrii z terytorium Turcji, składał się z 31 ciężarówek wypełnionych żywnością, lekarstwami i sprzętem ułatwiającym przetrwanie w trudnych warunkach. Pomoc miała dotrzeć do 78 tysięcy ludzi w Urm al-Kubra i okolicach.
Świadkowie nalotu powiedzieli agencji Reutera, że 18 spośród 31 ciężarówek zostało trafionych 5 pociskami w trakcie postoju przed lokalną siedzibą Międzynarodowego Ruchu Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca.
Ani biuro specjalnego wysłannika ONZ ds. Syrii, ani Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka z siedzibą w Londynie nie podają, kto stoi za bombardowaniami.
Wysoko postawiony urzędnik Białego Domu powiedział natomiast agencji Reutera, że "na razie nie jest jasne, czy konwój został zaatakowany z powietrza przez lotnictwo rosyjskie, czy też rządowe siły Syrii". W jego ocenie atak na konwój jest poważnym ciosem w wysiłki na rzecz uratowania rozejmu w Syrii. Teraz - jak podkreślił przedstawiciel Białego Domu - to, czy porozumienie o przerwaniu działań wojennych uda się uratować, zależy wyłącznie od Moskwy.
Rosyjski sztab generalny ogłosił natomiast na razie, że rosyjskie lotnictwo i syryjskie wojska rządowe odbiły pod Aleppo natarcie dżihadystów. W sprawie zbombardowania konwoju ONZ władze w Moskwie na razie milczą. Już wcześniej jednak generał Igor Konaszenkow stwierdził, że to Stany Zjednoczone nie przestrzegają ustaleń i ponoszą całą odpowiedzialność za możliwe zerwanie rozejmu w Syrii.
Atak potępił w specjalnym oświadczeniu wysłanym agencji Reutera Staffan de Mistura. Nasze oburzenie z powodu tej napaści jest tym większe, że wysłanie konwoju z pomocą dla odciętych od świata grup ludności poprzedziło czasochłonne uzyskiwanie zezwoleń i długotrwałe przygotowania - zaznaczył.
Fakt zbombardowania konwoju spotkał się w poniedziałek ze stanowczym potępieniem Francji. Rzecznik francuskiego MSZ Romain Nadal zacytował podczas spotkania z dziennikarzami słowa ministra spraw zagranicznych tego kraju Jeana-Marca Ayraulta, który oświadczył, że "to zniszczenie konwoju przemawia raz jeszcze za koniecznością niezwłocznego przerwania działań wojennych i utrzymania rozejmu".
Do wzmożenia działań bojowych w prowincji Aleppo doszło po ogłoszeniu w poniedziałek przez syryjską armię zerwania trwającego od tygodnia zawieszenia broni w Syrii. Odpowiedzialnością za wielokrotne łamanie rozejmu Damaszek obarczył zwalczających reżim prezydenta Baszara el-Asada. Już wcześniej natomiast syryjscy rebelianci oświadczyli, że rozejm praktycznie się załamał i nie ma nadziei, by pomoc humanitarna dotarła do kontrolowanej przez rebeliantów wschodniej części Aleppo, gdzie jest pilnie potrzebna.
Jak ogłosiła syryjska armia, rozejm wygasł w niedzielę o godzinie 23:59 czasu miejscowego (22:59 w Polsce). Obowiązywał od 12 września na mocy uzgodnień podjętych przez Rosję i USA, a jego celem było m.in. umożliwienie dotarcia pomocy humanitarnej do oblężonych dzielnic Aleppo i innych miejsc, gdzie mieszkańcy potrzebują pilnie żywności, lekarstw, paliwa i innych artykułów.
Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, w ponad 40 nalotach, jakie przeprowadzone zostały w prowincji Aleppo w poniedziałek od momentu zerwania rozejmu, zginęło w sumie 36 osób.
(edbie)