Jesteśmy "bliżej porozumienia niż kiedykolwiek", ale "jeszcze go nie osiągnęliśmy" - powiedział Joe Biden dziennikarzom w Białym Domu. Prezydent USA twierdzi, że wizja zawarcia umowy między Izraelem i Hamasem jest zdecydowanie bliższa niż kilka dni temu. Innego zdania są przedstawiciele palestyńskiej organizacji.

W piątek w katarskiej Dosze skończyła się najnowsza, dwudniowa tura negocjacji w sprawie zawieszenia broni i wymiany zakładników. Biały Dom poinformował, że przedstawił kompromisową wersję porozumienia, która powinna zadowolić obie strony. Waszyngton liczy na to, że umowa mogłaby być ostatecznie przyjęta przed końcem przyszłego tygodnia. Zapowiedziano już kolejne rozmowy w Kairze.

Biuro izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu podziękowało w komunikacie za wysiłki negocjatorów, USA, Egiptu i Kataru, w "próbach przekonania Hamasu do zawarcia porozumienia".

Pozycja Izraela jest powszechnie znana mediatorom i władze w Jerozolimie "mają nadzieję, że ich presja doprowadzi do zaakceptowania przez Hamas podstawowych założeń przedstawionych 27 maja, co umożliwi wprowadzenie w życie szczegółów porozumienia" - dodano w komunikacie.

Ale Hamas twierdzi co innego

Tymczasem wyższy rangą przedstawiciel Hamasu Sami Abu Zuhri powiedział agencji Reutera, że rząd USA próbuje stworzyć "fałszywie pozytywną atmosferę", a tak naprawdę nie chce szybkiego zakończenia wojny w Gazie i "próbuje tylko grać na czas".

USA podkreślają, że kompromisowa propozycja bazuje na przedstawionym przez Bidena pod koniec maja trzyetapowym planie zawieszenia broni, który miałby doprowadzić do trwałego rozejmu i obejmował też wymianę izraelskich zakładników Hamasu na palestyńskich więźniów przetrzymywanych w izraelskich więzieniach, a także odbudowę Strefy Gazy i zwiększenie pomocy humanitarnej dla tego obszaru.

Obie strony deklarują, że zasadniczo akceptują ten plan, jednocześnie Hamas zaproponował "dodatki", a Izrael "doprecyzowanie" wcześniejszych zapisów, przez co obie strony oskarżają się nawzajem o stawianie nowych warunków i obwiniają o niepowodzenie rozmów.

Jedną z najbardziej spornych kwestii wydaje się postulat Izraela, by utrzymać kontrolę nad obszarem przygranicznym Strefy Gazy z Egiptem i strategiczną drogą, która przebiega przez to terytorium, dzieląc je na część południową i północną. Hamas się temu sprzeciwia, zaznaczając, że jest to nowy warunek rządu w Jerozolimie, nieobecny w pierwotnej propozycji umowy.

Wojna w Strefie Gazy wybuchła po terrorystycznym ataku Hamasu na Izrael, w którym zabito blisko 1200 osób, a 251 porwano, 111 z zakładników jest wciąż więzionych. Według władz lokalnych po stronie palestyńskiej zginęło ponad 40 tys. osób. Strefa Gazy jest zrujnowana, panuje w niej kryzys humanitarny na wielką skalę, a większość mieszkańców stała się wewnętrznymi uchodźcami.