Na papierze w meczu ze Słowacją Anglicy byli zdecydowanymi faworytami. Ale turniej Euro 2024 już pokazał, że niespodzianki w piłce nożnej to rzecz zwyczajna. Gareth Southgate nieco przemeblował skład po tym, gdy w fazie grupowej dumni "Synowie Albionu" grali apatycznie. I tym razem pachniało sensacją, bo do piątej minuty doliczonego czasu gry Słowacy prowadzili 1:0. Wtedy jednak do głosu doszedł genialny Jude Bellingham. W dogrywce lepsi okazali się Anglicy, ale Słowacy po tym meczu zasłużyli na słowa uznania.
Piłkarska reprezentacja Anglii nie zachwyciła w meczu 1/8 finału mistrzostw Europy ze Słowacją, podobnie jak w fazie grupowej, ale zdołała awansować do ćwierćfinału. Podopieczni selekcjonera Garetha Southgate'a przegrywali 0:1 do doliczonego czasu drugiej połowy, jednak ostatecznie zwyciężyli 2:1 po dogrywce.
Bohaterem wicemistrzów Europy był Jude Bellingham, który zdobył bramkę na wagę remisu, popisując się przewrotką w piątej doliczonej minucie. Napastnik, który w sobotę skończył 21 lat, "uratował" swoją reprezentację tak samo, jak przez dużą część sezonu dostarczał punkty Realowi Madryt w hiszpańskiej ekstraklasie.
Przez długą część meczu faworyci jednak wyglądali co najwyżej przeciętnie, a ich statyczność przypominała postawę wyeliminowanych w sobotę przez Szwajcarię Włochów (0:2), którzy bronili tytułu.
Na kolejną niespodziankę zanosiło się od 25. minuty, kiedy David Strelec dostrzegł wbiegającego w pole karne Ivana Schranza, a 30-letni napastnik Slavii Praga wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem Jordanem Pickfordem, zdobywając swoją trzecią bramkę w trwającym turnieju. Tym samym zrównał się na czele klasyfikacji strzelców z Gruzinem Georgesem Mikautadze i Niemcem Jamalem Musialą.