Liczba ofiar śmiertelnych, związanych z epidemią wirusa Ebola w zachodniej Afryce, jest blisko dwukrotnie wyższa, niż wynika z oficjalnych danych - pisze na swej stronie internetowej czasopismo "New Scientist". Taki wniosek płynie z wyników analizy przeprowadzonej przez naukowców z Yale School of Public Health. Ich zdaniem, dodatkowe ofiary wiązały się m.in. z przesunięciem na walkę z ebolą środków potrzebnych do ratowania chorych na malarię, gruźlicę czy zarażonych wirusem HIV.

Liczba ofiar śmiertelnych, związanych z epidemią wirusa Ebola w zachodniej Afryce, jest blisko dwukrotnie wyższa, niż wynika z oficjalnych danych - pisze na swej stronie internetowej czasopismo "New Scientist". Taki wniosek płynie z wyników analizy przeprowadzonej przez naukowców z Yale School of Public Health. Ich zdaniem, dodatkowe ofiary wiązały się m.in. z przesunięciem na walkę z ebolą środków potrzebnych do ratowania chorych na malarię, gruźlicę czy zarażonych wirusem HIV.
Wg naukowców, dodatkowe ofiary epidemii eboli wiązały się m.in. z przesunięciem na walkę z nią środków potrzebnych do ratowania innych chorych (na zdjęciu: ochotnik przyjmuje testowaną szczepionkę przeciwko eboli) /YANN LIBESSART/MSF/HANDOUT /PAP/EPA

Oficjalne statystyki podają liczbę ofiar wirusa Ebola w Afryce Zachodniej na poziomie 11 316 osób. Analiza przeprowadzona pod kierunkiem Martiala Ndeffo-Mbaha z Yale szacuje natomiast, że towarzyszyły im 10 623 przypadki śmierci związanych z zaniedbaniem profilaktyki i leczenia innych chorób, głównie malarii. Autorzy pracy piszą w marcowym numerze czasopisma "Emerging Infectious Diseases", że epidemia eboli miała bardzo poważny wpływ na całą tamtejszą służbę zdrowia.

Choć w czasach epidemii kluczowe znaczenie ma przeznaczenie wszelkich możliwych środków na walkę z największym zagrożeniem, nie powinniśmy tracić z oczu pośredniego wpływu takiej akcji na opiekę zdrowotną w innych dziedzinach - podkreśla Ndeffo-Mbah.

Zespół naukowców prowadził analizy w oparciu o model matematyczny zakładający, że epidemia eboli spowodowała na dotkniętych nią terenach ograniczenie środków przeznaczonych na walkę z innymi chorobami o połowę. To prawdopodobnie i tak optymistyczne założenie, wiadomo bowiem, że częstość niezwiązanych z epidemią wizyt w ośrodkach medycznych spadła tam nawet o 90 procent.

Ponieważ rodzice obawiali się zagrożenia wirusem Ebola, rezygnowali z zaplanowanych szczepień dzieci, ludzie nie zgłaszali się też do szpitali nawet w przypadku wczesnych objawów malarii. Epidemia poważnie zakłóciła również dostępność i dystrybucję środków stosowanych w chorobach przewlekłych, na przykład służących do terapii osób zarażonych wirusem HIV czy cierpiących na gruźlicę. To nie mogło pozostać bez wpływu na stan zdrowia i szanse przeżycia pacjentów.

W styczniu Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła, że ostatni z trzech dotkniętych epidemią krajów - Liberia - jest już wolny od wirusa Ebola. Autorzy pracy przyznają jednak, że o prawdziwych skutkach epidemii będziemy się dowiadywać przez lata. Sprawa dodatkowych zachorowań na inne choroby jest elementem układanki, którego nie można pominąć.