Nawet kilka milionów złotych mogły stracić porty lotnicze przez zamknięcie nieba po erupcji islandzkiego wulkanu. To dopiero wstępne dane, bo choć spadek liczby pasażerów odnotowały wszystkie polskie lotniska, to nie wszystkie policzyły już straty.
Całkowite lub częściowe zawieszenie operacji wykonywanych z katowickiego lotniska między 15 a 20 kwietnia spowodowało, że na lotnisku odprawiono o 35 tys. pasażerów mniej, niż prognozowano. Utracone z tego powodu przychody portu to ok. 800 tys. zł.
Międzynarodowy Port Lotniczy Kraków-Balice stracił w kwietniu 45 tys. pasażerów. To duży cios dla Balic, bo na początku drugiego kwartału spodziewano się 16-procentowego wzrostu liczby pasażerów. Straty z powodu zamknięcia nieba nad Polską policzyły także władze portu w podrzeszowskiej Jasionce. Odwołanie około 30 zaplanowanych lotów kosztowała lotnisko nawet 400 tys. zł. Tyle samo stracił port lotniczy w Szczecinie
Rzecznik lotniska Chopina w Warszawie Kamil Wnuk powiedział, że przez te kilka dni w warszawskim porcie lotniczym odwołano ok. 2 tys. operacji. W tym czasie z Warszawy nie wystartowało ani nie wylądowało ok. 140 tys. pasażerów.
Wrocławskie lotnisko odprawiło z kolei w kwietniu więcej podróżnych niż w analogicznym okresie poprzedniego roku - 103 tys. pasażerów, czyli o 3 proc. więcej. Liczyło jednak na znacznie lepszy wynik. Szacujemy, że gdyby nie doszło do zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Polską, wynik za kwiecień byłby nawet o 30 proc. lepszy w porównaniu do sytuacji sprzed roku - powiedział Dariusz Kuś, prezes Portu Lotniczego Wrocław.
Wybuch islandzkiego wulkanu Eyjafjoell spowodował w połowie kwietnia częściowe lub całkowite zamknięcie europejskiej przestrzeni powietrznej na kilka dni. Podczas erupcji wulkan wyrzucił w przestrzeń powietrzną tony pyłu, który mógł być niebezpieczny dla silników samolotów. Utrudnienia nie ominęły Polski. Polska Agencja Żeglugi Powietrznej etapami zamykała i częściowo otwierała przestrzeń powietrzną.