Brexit to pierwsza i najważniejsza kwestia rozpoczynającego się dzisiaj po południu szczytu Unii Europejskiej w Brukseli. Premier Wielkiej Brytanii Theresa May poprosiła o opóźnienie procedury wyjścia z jej kraju z UE do 30 czerwca. Szef Rady Europejskiej Donald Tusk powiedział, że krótkie opóźnienie jest możliwe, ale pod pewnymi warunkami.

Najpierw przywódcy 27 krajów Unii Europejskiej spotkają się z brytyjską premier Theresą May, żeby wysłuchać jej argumentów za przedłużeniem brexitu do 30 czerwca. Będą chcieli dowiedzieć się, jakie ma gwarancje, że umowa zostanie zaakceptowana w trzecim już głosowaniu w Izbie Gmin oraz postawią problem wyborów do Parlamentu Europejskiego. Jest to kluczowa kwestia dla wielu przywódców UE, którzy uważają, że jeżeli Wielka Brytania będzie jeszcze w maju w Unii, to musi przeprowadzić u siebie wybory.

Ich zdaniem, najlepszą datą krótkiego przesunięcia brexitu jest 22-23 maja, czyli data, gdy rozpoczynają się eurowybory. Po dyskusji z May, "27" spotka się we własnym gronie i zdecyduje wstępnie i warunkowo o terminie "krótkiego" przedłużeniu brexitu.

Jakiekolwiek przedłużenie procesu opuszczenia UE wymaga jednomyślnej zgody 27 pozostałych państw członkowskich. W razie braku jakichkolwiek ustaleń - przyjęcia porozumienia z UE lub przedłużenia procesu wyjścia z Unii - niezależnie od przyjętej w ubiegłym tygodniu opinii politycznej Izby Gmin przeciwko wyjściu z UE bez umowy, Wielka Brytania automatycznie opuści Wspólnotę o północy z 29 na 30 marca.

Wczoraj wieczorem premier Theresa May wygłosiła orędzie do Brytyjczyków. Takie orędzia premier Wielkiej Brytanii należą do rzadkości, ale sytuacja jest wyjątkowa. Theresa May przemawiając w rezydencji na Downing Street przypomniała historię brexitu i podkreśliła z żalem, że Wielka Brytania nie opuści Unii Europejskiej jak oczekiwano - 29 marca.

W Londynie komentatorzy sceny politycznej zauważają, że premier Theresa May zdaje się umywać ręce od chaosu, w jakim pogrążyła się Wielka Brytania. To narodowe poniżenie i - jak czytamy w prasie - nieprawdopodobne wręcz zaniedbanie obowiązków. Padają pytania o przyszłość Theresy May i apele, że nie należy się przejmować stołkiem premier w chwili, gdy płonie Rzym.

Obserwatorzy zauważają, że nieprzejednany ton przemówienia szefowej brytyjskiego rządu może obrócić się przeciwko niej nie tylko w parlamencie, ale także na brytyjskich ulicach.

W Wielkiej Brytanii mieszka obecnie około miliona naszych rodaków. Po brexicie imigranci mieszkający na Wyspach - w tym również Polacy - będą musieli starać się o status osoby osiedlonej, który pozwoli im między innymi na legalną pracę.