Wybory prezydenckie w USA są "żenującym widowiskiem i kpiną z demokracji" – ocenił Alaksandr Łukaszenka. Sam uważa się za zwycięzcę sierpniowych wyborów prezydenckich na Białorusi, co jest kontestowane przez uczestników trwających od miesięcy protestów.
Popatrzcie tylko, co oni wyprawiają z tymi wyborami - powiedział Łukaszenka podczas ceremonii oficjalnego otwarcia elektrowni atomowej w Ostrowcu w obwodzie grodzieńskim. Dodał, że ciekawi go, czy przywódcy krajów zachodnich zwrócą się do Stanów Zjednoczonych o nieważnienie głosowania i ponowne przeprowadzenie wyborów tak, jak uczynili w odniesieniu do Białorusi po sierpniowych wyborach prezydenckich, w których on ubiegał się o reelekcję. Już teraz mogę powiedzieć, że nie będzie żadnej reakcji. Będą się bać - dodał.
W rozmowie z dziennikarzami Łukaszenka ocenił, że "relacje białorusko-amerykańskie nie ulegną zmianie niezależnie od tego, jaki będzie ostateczny rezultat wyborów".
Występując przed personelem zatrudnionym w nowo otwartej elektrowni atomowej. Łukaszenka podkreślił, że Kreml nie wywiera na nim żadnej presji, gdy chodzi o opracowanie nowej ustawy zasadniczej. Przyjmiemy nową konstytucję i życie pójdzie do przodu, ale dokonamy tego bez dewastacji wszystkiego i katastrof, bo Białorusinom to nie jest potrzebne - oświadczył.
W kraju ma miejsce zmiana pokoleniowa, czy tego chcemy czy nie - powiedział, dodając, że "rozumie istotę tego procesu bardziej niż ktokolwiek na Białorusi". Jednocześnie zaapelował do młodzieży, "by nie niszczyła dorobku pokoleń". "Przejdźmy przez ten proces zmiany pokoleń najładniej, jak to możliwe" - zaapelował.
Łukaszenka nie odniósł się bezpośrednio do protestów społecznych i brutalnego tłumienia ich przez aparat przymusu. Na temat wyborów wypowiedział się w trakcie uroczystości otwarcia kontrowersyjnej elektrowni atomowej w Ostrowcu, jaka miała miejsce w sobotę.
Przypomnijmy, według oficjalnych wyników głosowania, urzędujący prezydent Białorusi, nazywany "ostatnim dyktatorem Europy", Alaksandr Łukaszenka zdobył 80,1 procent głosów, zaś jego najpoważniejszą rywalkę, liderkę białoruskiej opozycji Swiatłanę Cichanouską poparło 10,1 procent wyborców.
Od 9 sierpnia jednak przez Białoruś przetacza się fala wielotysięcznych protestów obywateli, którzy uważają, że wybory zostały sfałszowane, i domagają się ponownego - uczciwego - głosowania.
Wobec protestujących i niezależnych dziennikarzy reżim Alaksandra Łukaszenki stosuje represje, demonstracje kończą się setkami zatrzymań, dochodzi do aktów przemocy - również wobec dziennikarzy.