Nie tygodnie, ale całe miesiąca trwa zwykle cała procedura rozpatrywania wniosku o uchylenie immunitetu szefowi Najwyższej Izby Kontroli. I wcale nie musi zakończyć się zgodą Sejmu – a w przypadku Mariana Banasia, któremu prokuratura chce postawić kilkanaście zarzutów, może się to okazać wyjątkowo trudne. Klub Prawa i Sprawiedliwości dysponuje obecnie w Sejmie wystarczającą liczbą głosów, ale nie ma pewności, czy wszyscy w obozie Zjednoczonej Prawicy będą skłonni iść z Banasiem na takie starcie. Nieoficjalnie mówi się, że PiS chciałoby wykorzystać oskarżenie Mariana Banasia o przestępstwo do podjęcia próby pozbawienia go funkcji szefa NIK. Przy obecnych przepisach nie wydaje się to jednak realne.
Zgodnie z Konstytucją, prezes Najwyższej Izby Kontroli nie może być bez uprzedniej zgody Sejmu zatrzymany czy aresztowany ani pociągnięty do odpowiedzialności karnej.
Wnioskiem o uchylenie immunitetu Marianowi Banasiowi Sejm może zająć się najwcześniej 11 sierpnia, na kiedy zaplanowane jest najbliższe posiedzenie. Najpierw jednak wniosek muszą ocenić sejmowe komisje.
Jak poinformowała na Twitterze Kancelaria Sejmu, w tej chwili "dokument ten analizują służby prawne" kancelarii, a jeśli potwierdzą, że wniosek spełnia wymogi formalne, "kolejnym etapem procedury będzie skierowanie go do Komisji Regulaminowej".
Cała procedura ewentualnego uchylenia szefowi NIK immunitetu potrwa z pewnością bardzo długo.
Jak zauważa dziennikarz RMF FM Tomasz Skory, sama kontrola prawna wniosku jest bardzo skrupulatna i nie ma żadnego terminu na jej przeprowadzenie. Dla przykładu: kontrola wniosku o uchylenie immunitetu marszałkowi Senatu Tomaszowi Grodzkiemu trwa już czwarty miesiąc.
Jeśli wniosek okaże się poprawny, trafi właśnie do odpowiedniej sejmowej komisji, a ta musi poinformować o wniosku oskarżanego i pozwolić mu przedstawić wyjaśnienia - nie wcześniej jednak niż po 7 dniach od zawiadomienia.
Komisja rozpatruje zarzuty i proponuje Sejmowi przyjęcie prokuratorskiego wniosku lub odrzucenie go, a później decyzję podejmuje cały Sejm.
Zgodnie z przepisami, uchylenie immunitetu szefowi NIK wymaga większości bezwzględnej ustawowej liczby posłów, a więc 231 głosów - niezależnie od tego, ilu posłów będzie na sali.
Cała ta procedura - zauważa Tomasz Skory - trwa zwykle nawet nie tygodnie, ale miesiące. I wcale nie musi zakończyć się uchyleniem immunitetu.
W przypadku Mariana Banasia może to być trudne.
Klub Prawa i Sprawiedliwości dysponuje obecnie w Sejmie 232 głosami. Jak zauważa jednak dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski: nie ma pewności, czy wszyscy w obozie Zjednoczonej Prawicy będą skłonni iść aż na taką wojnę z Banasiem - uchylenie mu immunitetu nie oznacza bowiem odwołania go ze stanowiska szefa Najwyższej Izby Kontroli.
Opozycja z kolei z jednej strony wielokrotnie powtarzała, że Marian Banaś nie jest krystaliczny, i przestrzegała przed powołaniem go na stanowisko prezesa NIK - z drugiej jednak strony obecna działalność Banasia jest jej na rękę. Marian Banaś wymierza bowiem PiS-owi ciosy mocniejsze niż sama opozycja. Stąd głosy, że szef NIK wykonuje swoje obowiązki należycie.
"A przypomnę, że jednak NIK jest narzędziem zbrojnym Sejmu, bo to jest instrument kontroli państwa. Te działania (prokuratury wobec Mariana Banasia i jego syna - przyp. RMF) są absolutnie próbą wywierania presji na Mariana Banasia" - stwierdził poseł Koalicji Obywatelskiej Robert Kropiwnicki.
Równocześnie jednak nie przesądził, czy Platforma Obywatelska zagłosuje za uchyleniem Marianowi Banasiowi immunitetu.
Jak zauważa przy tym nasz dziennikarz Mariusz Piekarski, powszechne jest przekonanie, że zatrzymanie przez CBA Jakuba Banasia i wniosek dotyczący samego prezesa NIK są reakcją na ostatnie kontrole Izby.
Politycy opozycji stwierdzają wprost: "To wendeta. Zwykła zemsta".
Nieoficjalne doniesienia mówią, że Prawo i Sprawiedliwość chciałoby wykorzystać oskarżenie Mariana Banasia o przestępstwo, by podjąć próbę pozbawienia go funkcji szefa NIK.
Przy obecnych przepisach nie wydaje się to jednak możliwe.
Co do tego, że Marian Banaś nie złoży sam rezygnacji, nikt raczej nie ma dziś wątpliwości. By zaś Sejm mógł skrócić jego kadencję, musi być spełniony jeden z czterech warunków.
Pierwszy to właśnie mało prawdopodobne zrzeczenie się urzędu.
Drugi to uznanie, że szef NIK stał się trwale niezdolny do pełnienia obowiązków z powodu choroby.
Trzeci: złożenie przez prezesa Izby niezgodnego z prawdą oświadczenia lustracyjnego - co w przypadku Banasia także nie wchodzi w grę.
Zostaje więc tylko opcja czwarta, wiążąca się z możliwością popełnienia przestępstwa.
Do odwołania szefa NIK w związku z tą przesłanką potrzebne jest jednak nie samo oskarżenie czy uchylenie immunitetu, ale skazanie go przez sąd - i to prawomocnym wyrokiem.
Tymczasem w polskich warunkach - zauważa dziennikarz RMF FM Tomasz Skory - kiedy od oskarżenia do procesu mijają zazwyczaj długie miesiące, sam proces zajmuje kolejne, a odwołanie od wyroku pierwszej instancji i dotarcie do prawomocnego wyroku w instancji drugiej sprawiają, że całość liczyć należy w latach - twierdzenie, że Sejm obecnej kadencji będzie miał możliwość odwołania Mariana Banasia ze stanowiska, byłoby naiwnością.
"To po prostu nierealne" - podsumowuje Tomasz Skory.