5 kwietnia prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przyjedzie do Polski. Zdaniem Marii Piechowskiej analityczki ds. Ukrainy w programie Europa Wschodnia Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, ta wizyta będzie inna niż te, które składał w różnych europejskich krajach. Nie musi tym razem załatwić wsparcia, bo już je dostaje. Z ekspertką w Radiu RMF24 rozmawiał Tomasz Weryński.
Tomasz Weryński: Jakie znaczenie będzie miała ta wizyta?
Maria Piechowska analityczka ds. Ukrainy w programie Europa Wschodnia Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych: Przede wszystkim każda wizyta Zełenskiego ma bardzo duże znaczenie w tym czasie wojennym. To będzie de facto jego trzecia wizyta zagraniczna. On był w grudniu w Stanach Zjednoczonych i na początku lutego zrobił takie tournee od Londynu przez Paryż po Brukselę. Zresztą za każdym razem on był w Polsce. O tym trzeba pamiętać. Wojna wymusza specjalny sposób podróżowania. Musiał przesiadać się w Rzeszowie i przy tej okazji spotykał się z prezydentem Dudą. I to nie były spotkania kurtuazyjne. Trwały dosyć długo za każdym razem, rozmowy w cztery oczy. Ale to już będzie taka rzeczywiście formalna wizyta w Polsce, kiedy przyjedzie do Warszawy. Spotka się tutaj u nas i z premierem, i z prezydentem. Jeszcze oczywiście szczegółów wszystkich nie znamy.
Ponad 400 dni wojny. Polska w tym czasie - jak szacował na naszej antenie Janusz Zemke, były wiceminister obrony - oddała Ukrainie około 25% sprzętu wojskowego. Zapewne prezydent Zełenski podziękuje za hojność.
To jest bardzo ciekawe, bo do tej pory mówiło się, że jeżeli prezydent Zełenski gdzieś wyjeżdża, to po to, żeby coś dostać. Tutaj najprawdopodobniej od Polski nic nowego nie dostanie, bo on po prostu cały czas dostaje. To jest trochę taki fenomen Polski, że my rzeczywiście pomoc Ukrainie udzielamy cały czas, natomiast tak głośno się nie chwalimy. O czołgach, o tej pierwszej transzy jeszcze w zeszłym roku dowiedzieliśmy się, jak one już były tak naprawdę na linii frontu. Potem Polska okazało się, że przekazywała części do Migów. Teraz wychodziła z inicjatywą przekazania kolejnych czołgów i przekazywania samolotów. I my tak naprawdę dowiadujemy się, że ta pomoc już tam jest. Po pierwsze tu chodzi też o pewną tajemnicę wojskową i skuteczność tej pomocy. Nie takie mówienie, że dostarczymy, ale nie wiadomo kiedy. Ta wizyta będzie się pod tym względem różnić. Prezydent Zełenski nie przyjeżdża tutaj, żeby od nas coś uzyskać. On tak naprawdę przyjeżdża, bo już uzyskał.
W ostatnich dniach mówiło się też o kontrakcie na polskie Rosomaki. Mówi się, że Ukraina chce kupić 100 sztuk tych pojazdów. Wcześniej słyszeliśmy też o kontrakcie na karabinki Grot. To też może być jakiś przyczynek do wizyty?
Ta współpraca militarna Polski i Ukrainy jest bardzo wielu poziomach. Od wspólnej produkcji amunicji, części po sprzedaż konkretnych systemów. Ale też szkolenie. Polska jest jednym z głównych państw, które szkoli ukraińskich żołnierzy. Na Ukrainie sytuacja jest taka, że cały czas są nowe osoby, które zgłaszają się do armii. To też nie jest tak, że o tym mówi się dużo, że to jest jakiś tam przymusowy pobór. Nie do końca. Są ludzie, którzy cały czas się zgłaszają i są to osoby, które czasami mają jakieś doświadczenia, często nie mają, je trzeba wyszkolić. Tu nie chodzi tylko o jakieś takie skomplikowane nowe systemy, ale po prostu o to, żeby szkolić. I są państwa - w tym właśnie Polska, która bardzo dużo rolę tutaj odgrywa - które pomagają Ukrainie szkolić nowych żołnierzy.
Zastanawiam się też nad taką niespodzianką, która może być w pewnym sensie ogłoszona przez prezydenta Zełenskiego. Po głowie chodzi mi taka opcja unii polsko - ukraińskiej. Jak pani się na to zapatruje? To jest możliwe.
Unia to jest daleko posunięte słowo, które my interpretujemy niemalże jako zjednoczenie. Takich rzeczy na pewno nie będzie. Natomiast to, o czym się mówi już od dawna, to jest nowy traktat polsko - ukraiński, który by się zbliżał współpracę. I to trzeba wyraźnie powiedzieć. Też jest problem taki, że ukraińskie słowo "sojuz" znaczy zarówno unia jak i sojusz. Różnie jest interpretowany. U nas tak samo sojusz może oznaczać bliższą lub dalszą współpracę. Chodzi o pewien nowy dokument, który będzie określał bliższe zasady współpracy. To nie jest tak, że tej współpracy nie ma, bo ona jest. Mówiłam o tych kwestiach wojskowych, ale jest choćby kwestia dostępu do rynku pracy. Uchodźcy mają dostęp do rynku pracy, Polacy otrzymali na Ukrainie właściwie bardzo podobne możliwości. Oczywiście w tym w tym momencie nie są wykorzystywane siłą rzeczy, ale z tej powojennej rzeczywistości Polacy będą do przodu przed innymi. Mają pełne prawo pracy, mają możliwość rejestrowania firm, bezpłatnej nauki i może to nie dla wszystkich wydaje się atrakcyjne, ale przynajmniej jeżeli chodzi o to prowadzenie biznesu, to przy odbudowie Ukrainy będzie to bardzo istotne.
Pod koniec ubiegłego roku doradca ukraińskiego prezydenta, Ołeksij Arestowycz powiedział, że po wojnie w Europie Wschodniej może być problem dwóch silnych państw: Ukrainy i Polski. I będzie problem, kto jest liderem, co może ustawić nas na takim kursie kolizyjnym. Jego zdaniem opcja zbliżenia obu krajów, które zamiast ze sobą rywalizować, postawiły by na współpracę, to mogłoby rozwiązać trochę ten problem. Co pani o tym sądzi?
Najpierw zacznę od tego, że Arestowycz nie jest doradcą prezydenta. Był doradcą szefa Kancelarii Prezydenta. To była też postać dwuznaczna. On dużo rzeczy mówi, ale te rzeczy są czasami dosyć ciekawe. Rzeczywiście można zastanowić się nad tymi pomysłami. Już od pewnego czasu funkcjonuje Trójkąt Lubelski. To jest format współpracy polsko - litewsko - ukraińskiej, który bardzo mocno też opiera się o tradycje Pierwszej Rzeczpospolitej. Rozumianej nie jako państwo - w Polsce bardzo długo mieliśmy przeświadczenie wizji państwa mocno spolonizowanego. Nie do końca to tak było. Chodzi o sojusz trzech państw, z których żadne nie jest pierwsze. Zarówno ten Trójkąt Lubelski, jak i ten pomysł bliższej współpracy Ukrainy, daje możliwości przede wszystkim dla Ukrainy, ale też dla nas i dla Unii Europejskiej. Ukraina jest w bardzo trudnej sytuacji, jeżeli chodzi o tę integrację europejską. Jest kandydatem, ale nie wiadomo, kiedy ona będzie członkiem Unii Europejskiej. Poszukuje dla siebie różnych formatów, w których byłaby jeszcze bliższa współpraca, do czasu kiedy nie będzie członkiem. Oczywiście dla Polski to też się opłaca. Ukraina jest bardzo dużym państwem, rynkiem, gospodarką, nawet mimo tych wojennych tragedii. Mówię o stratach, o zniszczeniach, gorzej funkcjonującej gospodarce. Mimo wszystko jest dla Polski olbrzymim rynkiem i to jest też szansa dla obu państw. Na to w ten sposób trzeba patrzeć.