Według różnych szacunków, Rosja skoncentrowała na terytorium Ukrainy między 300 a 400 tys. żołnierzy. "Ukraina ma w takim maksymalnym wymiarze do pół miliona możliwości mobilizacyjnych, przy czym nie jest to liczba stała. Problemy mobilizacyjne w ostatnim czasie bardzo nabrzmiały" - mówi gość Radia RMF24 Zbigniew Parafianowicz, dziennikarz Dziennika Gazety Prawnej i autor książki o wojnie w Ukrainie.
Ekspert zwraca uwagę, na tak zwane "bataliony", czyli ukraińskich mężczyzn podlegających poborowi, którzy uciekli przed wojną do państw takich jak: Polska, Niemcy, Wielka Brytania czy Austria. Zdaniem Parafianowicza, główną przyczyną takiego stanu rzeczy, jest skorumpowanie ukraińskiego WKU.
Na Ukrainie istnieje pojęcie białego biletu. To jest łapówka, którą należy wręczyć lekarzowi, żeby uzyskać decyzję, która dyskwalifikuje z udziału w mobilizacji. Kilka miesięcy temu ten biały bilet kosztował około 5 tysięcy dolarów, teraz szacuje się, że jest to kwota 20 tysięcy dolarów - komentuje.
Gość Tomasza Terlikowskiego przyznaje, że śmiertelność na froncie jest bardzo wysoka. Z nieoficjalnych źródeł wynika, że pod Bachmutem wynosi ona 30 proc. składu osobowego oddziałów. To jest po prostu bardzo brudna wojna, nie spektakularna. Taka gdzie ginie się w okopie od granatu, który jest zrzucony z drona. No i w tym sensie, ten konflikt staje się mało popularny w społeczeństwie ukraińskim - dodaje.
Jeżeli zadać ogólne pytanie w skali Ukrainy, czy chce się ustępstw terytorialnych, czy należy dalej kontynuować walkę bez zawieszenia broni, no to oczywiście wyniki będą grubo powyżej 50 proc. (na tak) - komentuje Parafianowicz. Zwraca jednak uwagę, że w zależności od regionu Ukrainy, te wyniki będą się różnić. W regionach przyfrontowych, takich jak Zaporoże, charkowszczyzna czy Donbas, ludzie są już zmęczeni wojną: Są rejony na charkowszczyśnie, gdzie mniej niż połowa respondentów odpowiada pozytywnie na pytanie, czy należy dalej tę walkę prowadzić - mówi ekspert.
Gość Radia RMF24 przywołuje także przykład Stanów Zjednoczonych, które sondowały możliwość zawieszenia broni w konflikcie rosyjsko-ukraińskim: Sondowano pomysł, który polegał na tym, że po jesieni zaczną się rozmowy, żeby doprowadzić do zawieszenia broni. W zamian za to, że Rosjanie przestaną bombardować teren, który jest kontrolowany przez Ukraińców. Pomysł ten, nie został przyjęty pozytywnie przez ukraińską administrację - tłumaczy Parafinowicz.
Parafianowicz zauważa, że gdyby Zełenski zgodził się na zawieszenie broni, straciłby znaczną część społecznego poparcia i - być może - szansę na reelekcję. Ekspert przywołuje nieoficjalne informacje jakoby prezydent Ukrainy i jego administracja szukali sposobu na wygaszenie konfliktu: Zełenski skierował się w stronę Niemiec, czyli postawił na takie państwo, które postrzega jako sprawcze w Europie. Do tego właśnie, żeby do jakiegoś przełamania w tej wojnie doprowadzić - tłumaczy.
Zdaniem gościa internetowego Radia RMF24, taki sojusz nie przyniesie oczekiwanych rezultatów i będzie niekorzystny dla Ukrainy: Ja mam wątpliwości, bo do tej pory Ukraińcy, wchodząc w układy z Niemcami, przegrywali po prostu z geopolityką - komentuje Parafianowicz.
Opracowanie: Rudolf Zych