"Każda rosyjska ofensywa podjęta w kierunku południowo-zachodnim bądź zachodnim jest tak naprawdę ofensywą w kierunku Mołdawii" - mówił w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim w Radiu RMF24 dr Piotr Oleksy, historyk z Uniwersytetu Adama Mickiewicza i analityk Instytutu Europy Środkowej. Czy zatem Mołdawia ma się czego bać?
Zdaniem dr Piotra Oleksego, wypowiedź szefa Mołdawskiej Służby Wywiadowczej była wysoce niefortunna. On nie powiedział, że to będzie atak na terytorium Mołdawii, tylko że Rosja rozpocznie ofensywę w kierunku Mołdawii. A jeśli spojrzymy na mapę Ukrainy i Mołdawii to zobaczymy, że każda rosyjska ofensywa podjęta w kierunku południowo-zachodnim bądź zachodnim jest tak naprawdę ofensywą w kierunku Mołdawii - uzasadniał historyk.
Według specjalisty, od dawna jest wiadome, że Rosja prawdopodobnie będzie chciała zdobyć Odessę i dopiero taki scenariusz mógłby stanowić problem dla Mołdawii.
Region Odessy ma znaczenie historyczne i kulturowe, a jeśli to skończyłoby się sukcesem, to wtedy prawdopodobnie będzie chciała połączyć swoje wojska czy też zdobyte terytoria w Naddniestrzu. I to już jest problem dla Mołdawii, bo Naddniestrze jest separatystyczną republiką, która formalnie jest częścią Mołdawii - wyjaśniał ekspert. Zaznaczył także, że dopiero w przypadku rosyjskich sukcesów na froncie ukraińskim Mołdawia na pewno byłaby zagrożona.
Tomasz Terlikowski pytał, czy w takim wypadku wypowiedź szefa Służby Wywiadu i Bezpieczeństwa Alexandru Musteata nie była celowa.
Nie widzę tutaj specjalnie celowości politycznej. Być może pomyślano, że należy Mołdawianom przypominać, iż ta wojna się nie skończyła. I to, że ukraińska armia odnosi teraz takie sukcesy i odsunęła zagrożenie o kilkaset kilometrów od mołdawskich granic, nie oznacza, że zagrożenie może nie powrócić - odpowiedział dr Piotr Oleksy.
W opinii eksperta Mołdawia na ten moment nie byłaby w stanie obronić się nie tylko przed atakiem wojsk rosyjskich, ani nawet sił naddniestrzańskich. W Naddniestrzu większość żołnierzy to jednak mieszkańcy, co sprawia, że rosyjskie dowództwo nie jest tam wcale pewne.
Nie ma pewności odnośnie ich wartości bojowej i morale, ponieważ często są to ludzie, którzy w Rosji nigdy w życiu nie byli. Ich domy znajdują się kilka albo kilkadziesiąt kilometrów od jednostek wojskowych. W przypadku rozkazu ataku, czy to na Mołdawię czy na Ukrainę, jest duża obawa, że oni by ten rozkaz wykonali. Mogliby go też nie wykonać, aby wykonaliby go w taki sposób, że nie byłoby to zadawalające - tłumaczył historyk.
Opracowanie: Kinga Adamczyk.