"Chciałbym, żeby to zostało przerwane" - mówi o dwuletniej karze więzienia i strajku głodowym Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika prezydent. "Jeżeli może to zostać przerwane tylko i wyłącznie tym, że ja ich ponownie po prostu ułaskawię, żeby ich ratować, to to zrobię" - zapowiedział Andrzej Duda. Poruszenie, jakie wywołały te słowa nie ma jednak żadnego oparcia w ich treści. Mimo drugiego już postępowania ułaskawieniowego obaj skazani nadal przebywają przecież w zakładach karnych.
W sferze faktów prezydencka zapowiedź nie zmieniła zupełnie nic. Nadal trwa wybrana przez Andrzeja Dudę czasochłonna tzw. prezydencka procedura ułaskawienia w trybie Kodeksu postępowania karnego. Wymaga ona przekazania Andrzejowi Dudzie akt sprawy z opinią Prokuratora Generalnego, a to wiąże się z niemożnością podania terminu jej zakończenia. Wszczynając ją w ubiegły czwartek prezydent zwrócił się też do Adama Bodnara o zwolnienie skazanych na czas jej trwania. Minister jednak woli prezydenta nie spełnił i obiecuje jedynie dostarczenie mu akt sprawy.
Od wszczęcia procedury stan zdrowia prowadzących od kilkunastu dni głodówkę byłych posłów PiS tylko się jednak pogorszył, a wybrany przez prezydenta tryb ułaskawienia wyraźnie nie dał oczekiwanego efektu. Co może być dla Andrzeja Dudy istotne, nie przekonał też prezesa PiS, który cierpko wyrażał się o jego skuteczności. Być może to tłumaczy słowa prezydenta, zapowiadające ułaskawienie niezwłoczne, jednak po otrzymaniu dokumentów od Adama Bodnara.
"Niezwłoczność" - poza tym jednym, znaczącym określeniem, słowa Andrzeja Dudy jedynie zapowiadają to, do czego ta procedura zmierza. Wspomnienie o niezwłoczności ułaskawienia po otrzymaniu przez prezydenta dokumentów sprawy i opinii Adama Bodnara ma zapewne rozwiać obawy, że po zwolnieniu skazanych Andrzej Duda będzie z ułaskawieniem kodeksowym zwlekał, utrzymując, że nadal ważne jest to wcześniejsze, konstytucyjne ułaskawienie z 2015 roku. Sama zapowiedź skorzystania z prawa łaski niczego jednak nie załatwia.
Prawnicy od dawna już zwracają uwagę, że zwolnienie skazanych najłatwiej byłoby osiągnąć ponownym, tym razem już bezspornym ułaskawieniem, bezpośrednio na podstawie Konstytucji. Z niego prezydent może w każdej chwili skorzystać bez opinii Adama Bodnara. Przyznawałby tym jednak, że to poprzednie, także na podstawie samej konstytucji, było wadliwe, bo dotyczyło przecież wyroku nieprawomocnego. Na taki blamaż prezydent się po prostu nie godzi, mimo że to przez wydanie takiej decyzji wiedzie właśnie droga do najszybszego uwolnienia z więzienia polityków PiS.
Jutro miną dwa tygodnie od zatrzymania w pałacu prezydenckim dwójki skazanych prawomocnie byłych członków rządu. Wszczęta trzy dni później procedura ułaskawienia została opisana w art. 567 § 2 Kodeksu postępowania karnego, który głosi, że "Prokurator Generalny przedstawia Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej akta sprawy lub wszczyna z urzędu postępowanie o ułaskawienie w każdym wypadku, kiedy Prezydent tak zadecyduje".
Problem w tym, że do akt sprawy należy nie tylko prawomocny wyrok skazujący na określoną w nim karę, ale także jego uzasadnienie. Uzasadnienie jednak jeszcze nie zostało przygotowane, a nieoficjalnie znany termin jego przedstawienia to... kwiecień tego roku.
Jeśli procedura ułaskawienia w wybranym przez Prezydenta trybie miałaby być wypełniona, jej następny krok - przekazanie akt sprawy - będzie mogło nastąpić nawet dopiero za kilka miesięcy.
Najistotniejsze więc dziś pytanie brzmi, czy Prokurator Generalny wyda stanowisko w sprawie panów Kamińskiego i Wąsika nie czekając na uzasadnienie wyroku, którym zostali skazani?