"Nie zrobiłam nic złego, więc nie mam się czego obawiać, choć wiem, co zrobi Izba Dyscyplinarna. Decyzja o uchyleniu mi immunitetu już gdzieś na górze zapadła" - powiedziała w rozmowie z Onetem sędzia Beata Morawiec. "Te ich nieudolne działania tylko mnie napędzają do dalszej walki o praworządność" - zaznaczyła. Prokuratura chce postawić sędzi zarzuty m.in. korupcji i przywłaszczenia środków publicznych. Decyzja Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego zapadnie 12 października.
Prokuratura chce postawić sędzi Beacie Morawiec zarzuty przywłaszczenia środków publicznych, działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, a także nadużycia uprawnień i przyjęcia korzyści majątkowej.
Instytucja w komunikacie opublikowanym na początku września poinformowała, że jak wynika z ustaleń śledztwa "sędzia Beata M. przyjęła wynagrodzenie za pracę na rzecz Sądu Apelacyjnego w Krakowie, której nie wykonała i nie miała wykonać".
Według śledczych, "datowana na 11 lutego 2013 roku umowa (...) miała charakter fikcyjny" i "służyła ukryciu wyprowadzenia środków Skarbu Państwa".
Jak podała również PK: "Ujawnienie przestępstwa jest konsekwencją szeroko zakrojonego śledztwa w sprawie afery korupcyjnej w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie. W jego efekcie były dyrektor krakowskiego sądu Andrzej P. został oskarżony o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, która wyprowadziła z tego sądu prawie 35 milionów złotych. Były prezes sądu Krzysztof S. odpowiada w osobnym procesie za udział w zorganizowanej grupie przestępczej i przyjmowanie korzyści majątkowych. Na ławie oskarżonych zasiadło w sumie 56 osób, w tym 10 byłych dyrektorów sądów z apelacji krakowskiej i wrocławskiej".
Dalej PK przekazała wówczas, że w związku z "fikcyjną umową" prokuratura zamierza postawić sędzi Morawiec zarzuty przywłaszczenia środków publicznych i działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
Śledczy chcą postawić krakowskiej sędzi również "zarzuty naruszenia uprawnień jako funkcjonariusza publicznego i przyjęcia korzyści majątkowej w związku korzystnym dla oskarżonego wyrokiem, który wydał skład orzekający pod jej (sędzi Beaty Morawiec - przyp. RMF) przewodnictwem".
"Jak ustalono w śledztwie, oskarżony o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu swojej żony Marek B. przed wydaniem wyroku w swojej sprawie skontaktował się z sędzią Beatą M. i uzyskał od niej zapewnienie, że rozstrzygnięcie sądu będzie dla niego pomyślne. W rezultacie skład sędziowski pod przewodnictwem Beaty M. warunkowo umorzył postępowanie karne wobec oskarżonego, a on sam - jak wynika z zeznań świadków - opowiadał, że sędzia ‘jest super kobietą, bo bardzo pomogła mu w załatwieniu jego sprawy’. W zamian Marek B. przekazał sędzi telefon komórkowy" - napisano w komunikacie Prokuratury Krajowej.