Dwa tygodnie pracy - dwa miesiące wynagrodzenia? Taki przywilej czeka nowych "tymczasowych" ministrów, których dzisiaj powołać ma prezydent, dając szansę na chwilowe podtrzymanie władzy przez Mateusza Morawieckiego. Nawet na trzymiesięczne odprawy mogą za to liczyć obecni ministrowie, którzy nie znajdą się w tymczasowym gabinecie Morawieckiego.
18 tysięcy brutto - tyle zarabia minister razem z dodatkiem funkcyjnym. Wysokość uposażenia ministrów reguluje ustawa o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe oraz prezydenckie rozporządzenie, które określa mnożniki kwoty bazowej i dodatków.
Na ministerialne zarobki mogą liczyć także te osoby, które wejdą dziś w skład nowego chwilowego rządu Morawieckiego, jak mówi o nim prezes Jarosław Kaczynski: "autorskiego rządu".
Do objęcia funkcji i wynagrodzenia nie jest bowiem potrzebne wotum zaufania. Nowi ministrowie od razu po powołaniu obejmują swoje funkcje i obejmowani są zasadami wynagradzania. Nabędą też od razu prawo do odprawy po tym, jak już stracą funkcję, gdy rząd nie uzyska wotum zaufania za dwa tygodnie. W przypadku "nowych" ministrów to będzie prawo do jednomiesięcznego dodatkowego wynagrodzenia.
Ministerialna odprawa jest uzależniona od rządowego stażu. Ministrom pracującym do trzech miesięcy, choćby to były tylko dwa tygodnie, przysługuje dodatkowe jednomiesięczne wynagrodzenie.
Ministrom pracującym do roku przysługuje dwumiesięczne wynagrodzenie a pracującym ponad rok - trzymiesięczna odprawa. A to już ponad 50 tysięcy złotych. Dodatkowe wynagrodzenia przysługują tylko, gdy były minister nie podejmie od razu innej pracy. Jeśli znajdzie inne zatrudnienie, ale niżej płatne, przysługuje wyrównanie do wysokości ministerialnego wynagrodzenia.
Na pełne trzymiesięczne odprawy mogą liczyć ci ministrowie, którzy żegnają się dziś z rządem a nie mają np. mandatu i uposażenia posła. To np. minister klimatu Anna Moskwa, minister finansów Magdalena Rzeczkowska czy zupełnie nieznany minister z kancelarii premiera Włodzimierz Tomaszewski.
Odchodzący ministrowie - posłowie mogą liczyć tylko na wyrównanie różnicy wynagrodzeń między tym, co zarabiali będąc w rządzie a uposażeniem poselskim.