Jesteśmy członkami tej samej rodziny politycznej; cieszymy się, że możemy ze sobą współpracować, nikt nas nie podzieli - zadeklarował lider PO Donald Tusk, pytany o relacje między nim, a Rafałem Trzaskowskim. Trzaskowski podkreślił, że razem z Tuskiem mają do wykonania takie same zadania. Obaj politycy wystąpili podczas debaty na Campusie Polska Przyszłości w Olsztynie, którego inicjatorem jest prezydent Warszawy.
Nawet jeżeli w niektórych sprawach możemy się różnić, to jesteśmy nie przykładem zgodnej współpracy, tylko my jesteśmy członkami dokładnie tej samej rodziny politycznej. Jak w rodzinie: można się spierać, czasami ambicje mogą się skrzyżować, ale nikt nas nie podzieli. Komukolwiek by się marzyło to, by rozwalić PO, albo w najmniejszym stopniu skłócić Rafała Trzaskowskiego i mnie, ten kompletnie nie rozumie tej rzeczywistości - powiedział Tusk podczas piątkowej debaty z Rafałem Trzaskowskim na Campusie Polska Przyszłości.
Trzaskowski powiedział z kolei, że "dzisiaj, jeżeli my po stronie opozycyjnej, nie będziemy się w stanie porozumieć, to w ogóle nie mamy czego szukać w polityce, a co dopiero w jednej partii". Mamy takie same zadania do wykonania - oświadczył. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, jeżeli ktoś by chciał przedkładać swój osobisty interes albo ambicję - a każdy z nas ma spore, ale zdrowe ambicje - to oznaczałoby jedno wielkie nieporozumienie - podkreślił.
Prezydent stolicy rozpoczął swe wystąpienie od krytyki polityki Prawa i Sprawiedliwości. Ocenił, że obecna władza jest "niesłychanie opresyjna". Oni nam próbują wszystko dyktować, słuchajcie. Tam jest taki pan, który zna odpowiedzi na wszystkie pytania i oni chcą decydować o tym, jakie my powinniśmy mieć poglądy, o naszym ciele, naszych wartościach; chcą nas uczyć patriotyzmu, chcą nas uczyć czym jest rodzina - mówił Trzaskowski.
Jak dodał, PiS podkopuje też fundamenty państwa i demokracji. Zajmują się szczuciem jednych na drugich. I niestety również próbują spychać na margines wszystkich, którzy im nie pasują - stwierdził samorządowiec.
Zaznaczył, iż polityka PiS daje jednak pewną szansę - aby "na nowo zaprojektować przyszłość". To jest właśnie to wyzwanie, które jest przed nami - podkreślił prezydent Warszawy.
Zarzucił też Prawu i Sprawiedliwości, że atakuje "poczucie obywatelskości" w społeczeństwie.
Według niego, taką szansą na wspólne "zaprojektowanie przyszłości" jest Campus Polska Przyszłości.
Polityk odniósł się też do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, gdzie od trzech tygodni koczuje grupa migrantów. Wszyscy się zastanawiamy nad tym, co się dzieje na wschodniej granicy i przecież chyba dla nasz wszystkich jest oczywiste, że tym ludziom trzeba natychmiast pomóc: woda, jedzenie, leki, a wszyscy naigrywają się z Franka Sterczewskiego, który tam jest i który się po prostu stara pomóc - stwierdził Trzaskowski.
Według niego, polityka migracyjna to jedno z wyzwań przyszłości, o których trzeba pilnie porozmawiać. Wśród kolejnych priorytetów wymienił m.in. reformę wymiaru sprawiedliwości, walkę z ociepleniem klimatycznym, reformę służby zdrowia, prawa kobiet, pomoc słabszym i dyskryminowanym (w tym mniejszościom) oraz budowę dobrych relacji z partnerami za granicą. Wskazał ponadto na potrzebę wprowadzenia nowoczesnej edukacji, która nauczy młodzież samodzielnego myślenia i działania w zespole, a także zagwarantowania bezpiecznej pracy i prawa do mieszkania.
To, co najważniejsze, co wypływa z naszych rozmów - że najwyższy czas, żebyśmy dalej mogli być dumnymi obywatelami w naszym kraju, świadomymi naszych praw, obywatelami, którzy są w stanie podejmować wszystkie najważniejsze decyzje sami - zaznaczył samorządowiec.
Lider PO odniósł się również do bieżących wydarzeń - także do sytuacji na wschodniej granicy Polski. Mówię o dużo większym przekroczeniu granicy, czyli przekroczeniu granicy podłości - powiedział. Jego zdaniem, najgorsze jest to, że tę granicę podłości przekracza władza.
Podkreślał, że "granice uczciwości i podłości" są wytyczone dość wyraźnie. Jaki jest powód, że mimo, iż ta władza nie potrafiła zapewnić szczelnej granicy, że ta władza nie zapobiegła nielegalnemu przechodzeniu przez granicę setek i tysięcy migrantów. Ale nagle uznała, że zrobi się takie polityczne, mocne i podłe w swojej istocie przedstawienie. Bo tak naprawdę wywołanie tego kryzysu na granicy to spotkanie złych intencji i złych polityków - przekonywał.
Przyznał, że pierwszym zadaniem państwa jest ochrona granicy i terytorium. Można też dyskutować w jaki sposób uszczelniamy granicę. Ale nie można cynicznie używać jako pionków w swojej grze nieszczęśliwych ludzi - powiedział Tusk.
Lider PO przekonywał, że są różni politycy. Są cyniczni, ale skuteczni, więc wiele im się wybacza. Są też politycy "z otwartym sercem", którzy czasem nie są dość skuteczni, bo są za mało cyniczni. Z jednymi i drugimi da się żyć - mówił. Kiedy jednak mamy do czynienia z politykami, którzy nie mają granic etycznych, którzy są zdolni do podłych rzeczy, a z drugiej strony są kompletnie bezsilni, niezdolni do rozwiązywania jakiegokolwiek problemu, tacy nieprzyzwoici nieudacznicy, to wtedy problem staje się bardzo poważny. Dziś mamy do czynienia z taką władzą - mówił Tusk.
Tusk podkreślał, że "kryzys na granicy, kilkadziesiąt osób koczujących, jest do rozwiązania w ciągu jednego dnia". Natomiast problem migracji będzie narastał i "nie ma tu złotych rozwiązań". Nikt normalny nie chce żyć w kraju, w którym władza stawia dylemat: albo bezpieczeństwo albo człowieczeństwo, a przed takim dylematem chcą nas dzisiaj stawiać - powiedział. Dobra władza robi wszystko, aby zapewnić ludziom bezpieczeństwo i nie odzierać z człowieczeństwa - dodał.
Jego zdaniem, mamy do czynienia z władzą, która chce odrzeć z człowieczeństwa i nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa. Jak dodał, szczelność granicy można bowiem było zapewnić dużo wcześniej. Podał przykład Litwy, której przedstawiciele jeździli do Iraku, żeby ograniczyć liczbę samolotów do Białorusi. Nasze władze jednak - jego zdaniem - robiły w tej sprawie niewiele.
Dodał, że mówi o tym konkretnym przypadku, ponieważ widać w nim wszystkie dylematy polityczne. Ta sytuacja pokazuje też - jak mówił Tusk - jak ważne jest, "by ich odsunąć od władzy".
Jeden z uczestników Campusu zadał Tuskowi i Trzaskowskiemu pytanie: "kiedy będę mógł wziąć ślub ze swoim chłopakiem?".
Tusk przekonywał, że radykalne zmiany prawa, takie jak małżeństwa homoseksualne, to są zmiany, które wielu Polakom "niełatwo przychodzi akceptować". Zaznaczył, że trzeba robić wszystko, żeby ludzie o innej orientacji mieli pełne prawa, a wszyscy inni znaleźli w sobie "gotowość do akceptacji" dla tych zmian.
Decyzje polityków powinny wyprzedzać zmiany społeczne, ale dobrze, aby one nie były zbyt oderwane od siebie - przekonywał Tusk. Zmiany przepisów, np. umożliwiające zawarcie ślubu przez ciebie, powinny być możliwie blisko poziomu akceptacji społecznej - dodał b. premier.
Z sali zaczęły padać pytania: "Kiedy?" Wymagałoby to zmiany przepisów w Polsce. Jeżeli pytanie ma być adekwatne do tego, co jest dzisiaj w Polsce, to jest pytanie, jeśli ja będę stał np. na czele większości parlamentarnej w następnych wyborach, to jedną z pierwszych decyzji będzie decyzja o zgodzie na związki partnerskie - zadeklarował Tusk, wywołując owacje zgromadzonych.