Do Dąbrowy Górniczej w Śląskiem trafi 70 ton odpadów z Salwadoru. Mają zostać zutylizowane jeszcze w tym roku. Okoliczni mieszkańcy protestują i nie wykluczają zablokowania spalarni. Według panamskiej prasy, kiedy w czerwcu substancje przygotowywano do transportu, oparami podtruło się 12 osób.
Wybór padł na Dąbrowę Górniczą, bo tam jest najlepsza instalacja do niszczenia tego typu niebezpiecznych śmieci. Firma z Dąbrowy Górniczej, to część międzynarodowego koncernu, który od lat na całym świecie zajmuje się odpadami. Firma wygrała przetarg na zebranie i pozbycie się substancji pochodzących z rolniczych upraw.
W Ameryce Środkowej i Południowej nie ma możliwości takiej utylizacji. Z kolei Stany Zjednoczone nie przyjmują tego typu odpadów na swoje terytorium, dlatego są one transportowane do Europy.
Niszczenie ma potrwać co najmniej dwa dni. W instalacji, do której trafi ponad 70 ton odpadów, temperatura wynosi ponad tysiąc stopni C. Wszystko jest w niej niszczone. Po całym procesie z substancji zostanie jedynie niegroźny żużel.
Odpady mają dotrzeć do Polski w połowie grudnia. Z Pomorza do Dąbrowy Górniczej zostaną przewiezione ciężarówkami. W czasie transportu będą umieszczone w pięciu kontenerach.
Jeśli okaże się, że transport śmieci z Salwadoru jest źle zabezpieczony, zostanie zawrócony - tak przynajmniej zapewnia Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w rozmowie z reporterem RMF FM. Jednostka z odpadami ma się pojawić za kilka tygodni w porcie Gdyni.
Urzędnicy zapewniają, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Powołują się na konwencję bazylejską, czyli międzynarodową umowę dotyczącą transportowania i utylizacji odpadów. Zgodnie z nią, możliwe jest przesyłanie śmieci do krajów, które mają instalację niezbędną do ich utylizacji. Co więcej, jeśli nie ma uchybień proceduralnych, trzeba się na to zgodzić.
Po czterech miesiącach wyjaśnień i analizowania dokumentacji zgodę wydaliśmy - tłumaczy Izabela Szadura z Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Rocznie, do utylizacji, Polska przyjmuje 77 tysięcy ton podobnych, niebezpiecznych substancji. Transport z Salvadoru jest jedynym w tym roku z tak daleka. Większość substancji przyjeżdża z krajów Unii Europejskiej.
Jak wynika z dokumentów, na pokładzie statku, który za miesiąc przypłynie do Polski, są m.in. pestycydy oraz zanieczyszczone opakowania. O sprawie pisze prasa w Ameryce Północnej, ale nie w kontekście tego, gdzie opady zostaną zutylizowane a sporu dotyczącego trasy rejsu. Nie zezwolono, żeby kapitan statku skorzystał z połączenia przez Kanał Panamski, bo na pokładzie jednostki są materiały uznawane za niebezpieczne. Statek po opłynięciu Ameryki Południowej skieruje się w stronę Wielkiej Brytanii, potem Holandii, Niemiec i dotrze do Polski.
Gazety panamskie ujawniły, że kiedy w czerwcu odpady przygotowywano do transportu, oparami podtruło się 12 osób.