Czy wiedzą Państwo, co w większości przypadków odróżnia spełnionego przedsiębiorcę od tego, któremu się nie powiodło? To pasja. To ona zamienia amatora z pomysłem w rekina biznesu, daje energię w chwilach zwątpienia, pozwala przebić się przez formalności i wyzwania dnia codziennego. Pasja zresztą przydaje się nie tylko w biznesie, ale w każdym obszarze naszej aktywności. W interesach jednak liczy się podwójnie, bo zamienia przeszkody w wyzwania, klientów w partnerów, a obowiązek w rozrywkę. Z drugiej strony bez pasji nawet najdokładniej przemyślany biznes rychło zamieni się w smutną rutynę, grzęznącą w szarej codzienności i niepotrafiącą wynieść nawet najlepszej idei na wyżyny popularności.
Jeszcze żadnemu rządowi nie udało się uchwalić ustawy zwiększającej ilość pasji wśród społeczeństwa, czy promującej zaradność i inicjatywę. Pozostają za to projekty ułatwiające realizację pomysłów i znoszące ograniczenia, dzięki którym realizacja własnych pomysłów jest łatwiejsza. To jednak żmudny proces, w którym trzeba opierać się pokusie pójścia na skróty, uchwalania ustaw oderwanych od rzeczywistości czy pełnych wzniosłych dyrdymałów. Jeśli chcemy myśleć o uwolnieniu energii naturalnie drzemiącej w społeczeństwie, to musimy o jakiejkolwiek zmianie prawa myśleć kompleksowo.
Nieomylny znak zbliżających się wyborów to wysyp rozmaitych inicjatyw, obiecujących każdemu coś nowego, coś więcej i najczęściej bez szczegółowej analizy skutków takich czy innych rozwiązań. Wiadomo - w kampanii wyborczej nie ma czasu na detale, a jeśli kiedykolwiek przyjdzie do realizacji planów, to się coś wymyśli. To jednak przywilej wyłącznie opozycji, bo rządu na nieodpowiedzialne projekty nigdy nie stać. Jedną z takich propozycji, mających zjednać opozycji głosy przedsiębiorców i klasy średniej, jest ostatnio tak znaczące ułatwienie startu w biznesie, by nie wiązało się ono niemalże z żadnymi formalnościami.
Nie mam nic przeciwko temu, żeby biznes traktować jak przygodę. Ba, od wielu lat robię wszystko, by góra formalności, jaka czeka młodego przedsiębiorcę stawała się coraz mniejsza. I na szczęście odnoszę na tym polu sukcesy. To jednak droga niełatwa, bo zmiana jednego przepisu pociąga za sobą konieczność przeredagowania nawet kilkudziesięciu innych, a najczęściej również wielu powiązanych z tymi przepisami ustaw. Dlatego z rezerwą podchodzę do hura optymistycznych pomysłów typu "uchwalmy jedną ustawę, którą w mig uczynimy prowadzenie firmy bajecznie łatwym!". Jeśli chcemy na przykład umożliwić zakładanie firmy bez rejestracji, konieczności płacenia składek ubezpieczeniowych i podatków, to proszę bardzo, ale zróbmy to dobrze i kompleksowo. W przeciwnym razie zamiast wysypu start-upów i firm rodzinnych, będziemy mieli co najwyżej wysyp oszustów, którzy przy pomocy nowych przepisów będą próbowali naciągać klientów i nie płacić zobowiązań.
Historie amerykańskich milionerów pełne są anegdotek o początkach w garażu, o pasji, która pozwalała zaczynać bez pieniędzy i zaplecza. W ostatnich latach coraz częściej słychać o podobnych historiach z Polski, o firmach, które zakładali przyjaciele ze studiów, niezamożni maniacy, czy byli pracownicy korporacji chcący przejść "na swoje". Zaczynali skromnie, dzisiaj są milionerami. Także dlatego, że potrafili ze swoimi pomysłami wyjść poza granice Polski i pozyskać do współpracy gigantów takich jak Apple, IBM czy Dell. Dzisiaj te firmy są częścią naszego potencjału eksportowego i także dzięki nim w ostatnim czasie dołączyliśmy do elitarnego klubu państw mających dodatni bilans handlowy.
Tworzenie warunków do rozwoju garażowych biznesów, które z sukcesem przekształcą się w większe firmy, a niektóre z czasem nawet w wielkie przedsiębiorstwa, to coś więcej niż ustawa napisana w kilka dni. O pozycję naszych firm musimy walczyć na poziomie krajowym, ale także europejskim. I nie jest to droga tak łatwa, jak próbują to przedstawiać niektórzy. Patrząc na sukcesy polskich firm z ostatnich lat widzę, że idziemy dobrą drogą i mam wielką satysfakcję, że i ja się do tego przyczyniłem. Także w najbliższych latach chciałbym się poświęcić dalszemu dbaniu o pozycję naszych firm, tym razem zasiadając w ławach Parlamentu Europejskiego. Na szerszym forum chcę walczyć o to, co zawsze: eliminować tani populizm i chodzenie na skróty, dbać o to, by garażowi maniacy z pomysłami wartymi miliony, jak najmniej czasu musieli poświęcać na walkę z kłodami rzucanymi im pod nogi przez administracyjna biurokrację.