"Mam wrażenie, że poziom oburzenia medialnego na Polskę jest olbrzymi. To się również przejawia w krytycznym osądzie Polski przez przeciętnych Ukraińców" - powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM dr Adam Eberhardt, który dwa dni temu wrócił z Kijowa. Ekspert ze Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego zaznaczył, że skala pozytywnej oceny działania Polski po pierwszym roku wojny była ogromna, ale szybko topnieje. "Pytanie, jak będzie to wyglądało w perspektywie najbliższych tygodni, miesięcy, jeżeli ten spór (m.in. dotyczący importu ukraińskich produktów) będzie się ciągnął albo eskalował" - zauważył.

"Obie strony reagowały nadmiernie emocjonalnie"

Gość RMF FM podkreślił, że sporu ukraińsko-polskiego można było nie zaogniać i szukać jego rozwiązania w gabinetach polityków. To się jednak nie udało. Dlaczego? Myślę, że troszkę nadmiernie emocjonalnie obie strony reagowały, szczególnie strona ukraińska - tak, jakby mogła narzucać własne warunki. Pamiętamy wystąpienie Wołodymyra Zełenskiego w ONZ - mówił.

Jego zdaniem ostre wystąpienia ukraińskich polityków to sposób zrzucania odpowiedzialności za sytuację wewnętrzną na państwa trzecie.

Ukraińcy nie rozumieją funkcjonowania w UE?

Dr Adam Eberhardt zdradził, że Ukraińcy w rozmowach z nim tłumaczyli, że nie chcą ustąpić w sprawie handlu z UE, bo ich zdaniem, jeśli pozwoliliby na wyłom w dostępie do rynku unijnego, to nigdy nie weszliby do Unii Europejskiej.

W ocenie rozmówcy Tomasza Terlikowskiego, pokazuje to, że zrozumienie mechanizmów unijnych wśród Ukraińców jest znikome. To jest troszkę też ukrainocentryzm, który im towarzyszy - mówił, tłumacząc, że Ukraińcy uważają, że skoro bronią Europy przed Rosjanami, to Europa powinna im ustępować i rozumieć ich sytuację.

To nie jest tak, że oni nie mają swoich racji. Tylko racje, które formułują i sposób ich formułowania jest taki, że bardzo trudno jest osiągnąć porozumienie - zaznaczył.

Szansa na przełom?

W przestrzeni medialnej pojawiły się jednak pierwsze sygnały świadczące o tym, że być może jest szansa na deeskalację sporu ukraińsko-polskiego. Rząd ukraiński wyszedł z propozycjami ugodowymi - mówił Eberhardt. Ukraiński wiceminister gospodarki Taras Kaczka powiedział dziennikowi "Financial Times", że jego kraj jest gotowy na tymczasowe ograniczenie handlu z UE.

Mamy do czynienia, po raz pierwszy po stronie ukraińskiej, z gotowością do dogadania się, a nie twardym żądaniem, abyśmy ustąpili, bo jeśli nie, to Ukraina rozwiąże ten problem z Brukselą. Dobrze wiemy, że nie rozwiąże tego problemu z Brukselą i polskiego rządu do niczego nie zmusi - tym bardziej, że koszt polityczny ustępowania w sprawie rolnych w Warszawie każdego dnia jest coraz wyższy - podkreślił ekspert ze Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.

Eberhardt wskazał na fakt, że sygnał o możliwej deeskalacji sporu wysyła czarny charakter relacji polsko-ukraińskich Taras Kaczka. To, że on mówi coś optymistycznego jest o tyle dobre, że mamy nadzieję, że za chwilę ten sam minister Kaczka nie wyjdzie i tych słów nie podważy - stwierdził.

Jego zdaniem o porozumienie nie będzie jednak łatwo, bo skala zaufania między Polską a Ukrainą się skurczyła, a problemy urosły. Protesty rolników, protesty transportowców, które zostały wyłącznie zawieszone (...) to są problemy niezwykle trudne do rozwiązania (...). Jakikolwiek kompromis będzie musiał zawierać tak naprawdę kilka poziomów, warstw dogadywania się każdego z każdym - powiedział gość RMF FM.

"Zełenski słabnie z powodu nieudanej kontrofensywy ukraińskiej"

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Dr Eberhardt ocenił, iż pozycja prezydenta Zełenskiego w Ukrainie słabnie z powodu nieudanej kontrofensywy. Rok 2023 miał upłynąć pod znakiem ukraińskiej ofensywy, której nie było i już nawet nie ma oczekiwań, że będzie - powiedział ekspert.

Zaznaczył jednak przy tym, iż Ukraińcy skutecznie się bronią. Ostatnie kilka dni, tydzień to nawet pewne umiarkowane ukraińskie sukcesy na froncie. Ukraińcy powstrzymali Rosjan, którzy po zajęciu Awdijiwki liczyli, iż pójdą dalej i będą mieli większe zyski. Zysków nie mają, ale proszę też pamiętać, że na Ukrainie jest narastający problem z amunicją, z uzbrojeniem. Nie ma ciągle przegłosowanego w Izbie Reprezentantów amerykańskiego wsparcia (...). To powoduje, że rośnie pewna dysproporcja pomiędzy ostrzałami rosyjskimi na pozycje ukraińskie i ukraińskimi na pozycje rosyjskie - tłumaczył Eberhardt.

Według niego, Ukraina ma także problem demograficzny - nie ma skąd brać nowych żołnierzy, bo ci, którzy poszli walczyć na początku wojny albo już nie żyją, albo zostali ranni lub są wypaleni. Mamy też olbrzymi problem z brakiem mężczyzn w wieku poborowym. Walczą głównie ci w wieku średnio 40 lat - to nie jest rozwiązanie optymalne z punktu widzenia zdolności bojowej - stwierdził ekspert.

Zwrócił ponadto uwagę, że obecni dwudziestokilkulatkowie ukraińscy to pokolenie urodzone w latach 90., kiedy to u naszego wschodniego sąsiada nastąpiło załamanie demograficzne. Ukraina była wówczas w gigantycznym kryzysie po rozpadzie Związku Sowieckiego i dzieci się po prostu nie rodziły - przypomniał dr Eberhardt.

"Zełenski nie ma obecnie poważnych konkurentów"

Wracając do kwestii pozycji Wołodymyra Zełenskiego w Ukrainie, gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM ocenił, iż obecny prezydent nie ma mocnego konkurenta, który mógłby go zastąpić. Nie ma alternatywy w tej tradycyjnej polityce - byli liderzy, jak były prezydent Petro Poroszenko czy była premier Julia Tymoszenko to są osoby zużyte już politycznie. Oni dysponują być może potencjałem osłabiania Zełenskiego, ale nie mogą być dla niego alternatywą - wskazał.

W tej sytuacji - jak dodał - potencjalnych następców wypatruje się wśród wojskowych. Stąd - według niego - pogłoski jakoby Zełenskiego mógł zastąpić odwołany niedawno z funkcji głównego dowódcy armii gen. Wałerij Załużny. Zobaczymy jakie on ma ambicje polityczne i czy w ogóle - zaznaczył dr Eberhardt.

Większym - w jego ocenie - problemem dla Zełenskiego może być w przyszłości sytuacja presji ze strony Zachodu, by pójść na ustępstwa i zakończyć wojnę z Rosją.

"W Rosji jest wielka pokusa, by destabilizować państwa naszego regionu"

Na koniec rozmowy Tomasz Terlikowski zapytał, na ile realny jest scenariusz ataku hybrydowego Rosji na któreś z państw naszego regionu. Dr Eberhardt przyznał, iż w najtrudniejszej sytuacji jest Łotwa, bo jest najsłabsza, a do tego ma sporą mniejszość rosyjską. Dla Rosji wielką pokusą może być chęć destabilizowania Europy, szczególnie państw bałtyckich, szczególnie Łotwy, która traktowana jest jako najsłabsza z tych państw - podkreślił ekspert.

Jak dodał, celem takich działań byłoby też sprawdzenie, na ile sprawnie działa NATO. Pytanie oczywiście czy nasza odpowiedź byłaby kategoryczna i stanowcza - zaznaczył Eberhardt.

Opracowanie: