Terroryści używają rozwiązań opisanych w internecie i na ich podstawie budują dziś ładunki wybuchowe – mówi w rozmowie z RMF FM Grzegorz Cieślak, ekspert ds. terroryzmu Collegium Civitas. Podkreśla, że jest za wcześnie, by wyrokować, kto stoi za atakiem bombowym podczas koncertu Ariany Grande w Manchesterze. "W oczywisty sposób do głowy przychodzi myśl o działaniu "solo terrorysty", czy jakieś grupy osób, które nawet luźno związane są z organizacją terrorystyczną, z tak zwanym światowym dżihadem" - dodaje Cieślak. Zginęły w nim 22 osoby, a blisko 60 zostało ranny. Zdecydowana większość z nich to dzieci i młodzież – fani amerykańskiej gwiazdy muzyki pop.
Paweł Balinowski: Co możemy na tę chwilę powiedzieć o tym, co się wydarzyło w Manchesterze?
Grzegorz Cieślak, ekspert ds. terroryzmu Collegium Civitas: Na pewno wybór końca koncertu, a nie rozpoczęcia samego zdarzenia jest nieprzypadkowy. Jak pokazuje chociażby bilans ofiar czy prędkość pierwszej reakcji organizatora i służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, jest to wybór "dobry" z punktu widzenia sprawcy. Po pierwsze było łatwiej o dużą ilość osób w jednym miejscu, przy jednoczesnym pewnego rodzaju rozprężeniu. Taka próba, tyle że wymuszona inaczej przez okoliczności, była już podjęta 3 lata temu podczas zamachu 13 listopada na Stade de France pod Paryżem. Tam mieliśmy do czynienia ze zdarzeniem, w którym wybuch miał doprowadzić do ewakuacji i wtedy miał się odbyć sam atak. Nie doszło do niego, bo organizator zdążył wstrzymać kibiców na stadionie. Tutaj też pewnie podejmowano taką próbę powstrzymania. Jednak ta pierwsza reakcja była dosłownie opóźniona o minutę, która tę pierwszą falę paniki była w stanie pobudzić. Działanie nie jest nowe, dostosowanie narzędzia również nie. Trochę więcej niż 90 procent ataków terrorystycznych to ataki bombowe. Z takimi urządzeniami wybuchowymi już się spotykaliśmy. Mają miotać szrapnele, czyli gwoździe, kulki. To również nie nowość. Pewnego rodzaju nowością jest natomiast wybranie końca koncertu, czyli momentu, w którym naturalnie wszyscy opuszczają arenę, która była miejscem chronionym.
Jeśli chodzi o to, w jaki sposób ten atak był przeprowadzony, czy bardziej prawdopodobne jest to, że te materiały wybuchowe były tam podłożone wcześniej, czy ktoś je wniósł w trakcie koncertu, czy mógł być to terrorysta samobójca?
Ja nie znam szczegółów. Nie sądzę, żeby policja brytyjska pokusiła się o sformułowanie tezy, kto stoi za zamachem. Natomiast, co do wyboru miejsca, obserwujemy to już od lat. Od kiedy bardzo silnie broni się terminali w portach lotniczych, zamachy są dokonywane przed wejściem. Tam wszędzie gdzie mamy do czynienia z systemem kontroli, np. na bramkach, zamachów dokonuje się przed ich linią. Skutek jest bardzo podobny, praktycznie ten sam. Obiekt przestaje funkcjonować ze względu na podjętą operację udzielania pomocy, interwencję, przeszukania miejsca, zabezpieczenia śladów zdarzenia.
Jak się panu wydaje, kto może stać za tym atakiem? Na razie się jeszcze nikt nie przyznał.
Nie pokuszę się o taką analizę, dlatego że wielokrotnie zdarzało się, że tego typu analizy były nietrafione. Pamiętajmy, że dzisiaj naprawdę mamy ogromną pulę tych, którzy posługują się terroryzmem do osiągania celów politycznych czy światopoglądowych. W oczywisty sposób do głowy przychodzi myśl o działaniu "solo terrorysty", czy jakieś grupy osób, które nawet luźno związane są z organizacją terrorystyczną, z tak zwanym światowym dżihadem.
Faktycznie, schemat jest nam znany. Póki ktoś się nie przyzna i służby tego nie zweryfikują, nie można stwierdzić, kto to był....
Chciałbym zwrócić uwagę jeszcze na jedną rzecz. Wielokrotnie specjaliści, którzy zajmowali się terroryzmem 30-40 lat temu, są przywiązani do tezy, że modus operandi, czy struktura urządzenia wybuchowego wskazuje na sprawcę. Dzisiaj to po prostu bzdura. Współcześnie mamy do czynienia z sytuacją, w której terroryści używają rozwiązania bardzo dobrze opisanych przez media, czy w internecie, gdzie możemy "step by step" prześledzić, jak sprawca skonstruował bombę i próbować ją odtworzyć. Na tej zasadzie sprawca z Wrocławia bardzo nieudolnie, bo jego potencjał intelektualny był po prostu ograniczony, próbował odtworzyć urządzenie wybuchowe, którym posłużyli się bracia Carnajewowie w czasie ataku na bostoński maraton.