"Prawdą jest, że dałam upust emocjom w sposób, z którego nie jestem dumna" - tak Iga Świątek skomentowała swoje zachowanie na korcie po przegranym meczu z Rosjanką Mirrą Andriejewą w półfinale turnieju WTA 1000 w Indian Wells. W trzecim secie sfrustrowana polska tenisistka posłała piłkę kozłem w trybuny.

"Moim celem nie było wycelowanie piłki w kogokolwiek (...). Od razu przeprosiłam chłopca do podawania piłek, złapaliśmy kontakt wzrokowy i skinęliśmy do siebie głowami" - napisała Iga Świątek na Instagramie. "Zazwyczaj hamuję takie impulsy, więc półżartem mogę powiedzieć, że nie mam w tym doświadczenia i w złości źle wycelowałam piłkę" - dodała.

Polka przypomniała, że druga połowa ubiegłego roku była dla niej "czasem bardzo trudnych doświadczeń", szczególnie z powodu pozytywnego wyniku testu dopingowego. Oddalająca się perspektywa powrotu na pozycję numer 1 w światowym rankingu bardzo ją rozgoryczyła.

"Można to było zobaczyć na korcie w Dubaju i na pewno wiem, że kontynuowanie gry, gdy wracam do przeszłości i frustruję się tym, na co nie mam wpływu, to nie jest dobra droga" - podkreśliła tenisistka. 

"Czasami robimy dwa kroki do przodu i jeden do tyłu. Mierzę się z nowymi elementami tej układanki: zmieniają się okoliczności, moje doświadczenia, zmieniam się ja sama, moje przeciwniczki i muszę się w tym odnaleźć. Nie zawsze jest łatwo i mi teraz najłatwiej nie jest" - tłumaczyła Świątek. 

"W sporcie nie ma robotów. Trzy sezony zagrałam wspaniale, ale nic nie przychodzi samo i nie jest powiedziane, że wyniki zawsze będą "przychodziły" (a raczej będę je osiągała) ze swobodą i kontrolą. Tak działa życie i tak działa sport. Ja sama czasami o tym zapominam" - przyznała. 

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Świątek przyznała, że przeszkadza jej ciągłe ocenianie. Stwierdziła, że pół roku temu jej kariera "wisiała na włosku". 

"Kiedy jestem bardzo skupiona i nie okazuję zbyt wielu emocji na korcie, nazywana jestem robotem, a moja postawa nieludzką. Gdy teraz okazuję ich więcej, gdy przeżywam niektóre sytuacje lub nawet czasami trochę walczę ze sobą, okazuje się, że jestem niedojrzała i histeryczna. To nie jest dobry standard, szczególnie że pół roku temu miałam poczucie, że moja kariera wisiała na włosku, przez trzy tygodnie codziennie płakałam i nie chciałam wychodzić na kort" - napisała tenisistka. 

Na zakończenie podziękowała kibicom za wsparcie.