Dopiero na początku przyszłego roku GDDKiA pozwie chińską firmę COVEC, która nie dokończyła budowy swojego odcinka A2. Generalna Dyrekcja chce kilkaset milionów złotych odszkodowania.
Urzędnicy twierdzą, że szybciej nie mogą skierować sprawy do sądu, bo najpierw muszą wyliczyć dokładną sumę strat, jakie GDDKiA poniosła przez Chińczyków. Można to jednak zrobić dopiero po zakończeniu budowy i wystawieniu faktur przez wykonawców, którzy zastąpili na odcinku "C" autostrady A2 chińską firmę COVEC.
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad musi również wyliczyć straty spowodowane brakiem opłat za autostradę od kierowców ciężarówek. Drogi nie ma, więc nie można pobierać opłat. Urzędnikom z GDDKiA udało się jedynie złożyć pozew o wypłatę gwarancji bankowych. Proces co prawda się zaczął, ale jest skutecznie opóźniany przez COVEC. Jest wniosek o przesłuchanie dziewiętnastu świadków, co naszym zdaniem jest działaniem w celu przedłużenia tego procesu - tłumaczy Urszula Nelken z Generalnej Dyrekcji. Może się więc okazać, że z kilkuset milionów złotych uda się odzyskać od nierzetelnej chińskiej firmy najwyżej kilkadziesiąt milionów i to w dalekiej przyszłości.
Na autostradzie polegli nie tylko Chińczycy, ale również Dolnośląskie Surowce Skalne, która miały dokończyć odcinek "C" na A2. Firma jednak przestała płacić swoim podwykonawcom. Kilka razy blokowali oni drogi, żeby zmusić DSS do oddania im pieniędzy. Kiedy było już wiadomo, że firma nie poradzi sobie z budową, ustalono, że jej obowiązki przejmie czeska firma Boegl&Krysl.
Kasa Dolnośląskich Surowców Skalnych jest pusta, a konta spółki zostały zablokowane. Firma, która jest w trakcie postępowania upadłościowego, nie ma pieniędzy, aby zapłacić podwykonawcom pracującym przy budowie autostrady A2. A winna jest co najmniej kilkaset milionów złotych. Oszukani polscy przedsiębiorcy wypominają Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad, że nie sprawdziła należycie DSS-u.