Akademia Wychowania Fizycznego w Krakowie włącza się do prac nad doskonaleniem urządzenia wspomagającego rehabilitację pacjentów cierpiących na mózgowe porażenie dziecięce. Uczelnia podpisała umowę o współpracy z twórcami wielokrotnie nagradzanego już, pionierskiego na świecie Zautomatyzowanego Trenażera Chodu PRODROBOT. Jak zapowiada prof. Wiesław Chwała z AWF, chodzi o praktyczne wykorzystanie wyników zaawansowanej, przestrzennej analizy chodu.
Wszystko zaczęło się w 2011 roku, kiedy Grzegorz Piątek w ramach pracy dyplomowej zbudował robota do rehabilitacji kończyn dolnych dla bliźniaków z MPD. Konstrukcja przyniosła mu nagrodę Naczelnej Izby Lekarskiej w Krakowie oraz tytuł Filantropa Krakowa A.D. 2012. Pod koniec 2012 został zaś laureatem konkursu PFRON "Otwarte drzwi" za najlepszą pracę dyplomową z dziedziny rehabilitacji. Od 2012 roku Grzegorz Piątek i Bartłomiej Wielogórski udoskonalali konstrukcję robota poszerzając jego funkcjonalność oraz wprowadzili zmiany konstrukcyjne umożliwiające zwiększenie przedziału wiekowego przyszłych pacjentów.
W 2013 roku, dzięki inwestorowi JCI Venture z Krakowa w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka 2007-2013 Grzegorz Piątek i Bartłomiej Wielogórski utworzyli firmę Prodromus sp. z o.o., która w sierpniu bieżącego roku uzyskała status wytwórcy sprzętu medycznego i wprowadziła Zautomatyzowany Trenażer Chodu PRODROBOT do sprzedaży.
Jak mówi RMF FM prof. Wiesław Chwała z AWF, który uczestniczył już we wcześniejszych pracach koncepcyjnych, celem dalszej współpracy jest dalsze doskonalenie konstrukcji trenażera oraz podjęcie prac badawczych zmierzających do oceny wartości terapeutycznej urządzenia w reedukacji chodu u dzieci z różnymi schorzeniami neurologicznymi, a także po przebytych urazach ortopedycznych. Grzegorz Piątek przyznaje, że chodzi głównie o doskonalenie oprogramowania tak, by robot symulował możliwie idealny profil chodu zdrowego dziecka. Twórca maszyny podkreśla, że PRODROBOT został wyposażony w szereg systemów, które sprawiają, że nie może zrobić dziecku krzywdy nawet w nieprzewidzianych okolicznościach. Między innymi jego operator musi co trzy minuty potwierdzać, że kontroluje sytuację, a w przypadku, gdy dziecko dozna skurczu, maszyna natychmiast sama się zatrzyma.
Bartłomiej Wielogórski mówi Grzegorzowi Jasińskiemu, że prawdopodobnie w Polsce potrzeba około 20 urządzeń tego typu. Jeśli w finansowanie jego pracy włączyłyby się fundacje, koszt godzinnej terapii mógłby wynosić około 50 złotych. Urządzenie może pracować z dzieckiem przez kilka lat, w obecnej postaci może mu służyć do wieku około 10 - 11 lat. Jego autorzy planują jego rozwój tak, by w przyszłości możliwa była rehabilitacja także osób dorosłych.
(mpw)