W szesnastu nadleśnictwach województwa świętokrzyskiego ogłoszono trzeci - najwyższy stopień zagrożenia pożarowego. Bez przerwy dyżury pełni tam kilkadziesiąt osób.

Leśnicy są bardzo dobrze przygotowani do walki z ogniem. 10 punktów prognostycznych kilka razy dziennie bada wilgotność ściółki. Lasy przemierzane są przez patrole piesze, obserwacje prowadzone są także z 24 wież, każda o wysokości 32 metrów. Na lotnisku w Masłowie w gotowości czekają dwa samoloty typu Dromader. Każdy z nich może zabrać na pokład ponad dwa tysiące litrów wody. Oprócz tego leśnicy i strażacy cały czas "podsłuchują się" wzajemnie, więc informacja o ewentualnym zagrożeniu szybko dotrze w odpowiednie miejsce. Na razie jednak nie myśli się o wprowadzeniu zakazu wstępu do lasów. Barbara Iwańska ma nadzieję, że zapowiadane na tę noc opady deszczu rozwiążą problem. Niestety ma też grzmieć i silnie wiać. Do tej pory spaliły się 53 hektary świętokrzyskich lasów. Straty z tego tytułu wynoszą 110 tysięcy złotych. Paradoksalnie leśnicy twierdzą, że gdyby nie powódź, pożarów na pewno byłoby więcej.

foto Archiwum RMF

00:05