Przywracanie pokrywy leśnej na Ziemi, tam, gdzie jest to możliwe, może okazać się najskuteczniejszą metodą walki z ociepleniem klimatu - piszą na łamach czasopisma "Science" badacze z Crowther Lab przy Politechnice Federalnej (ETH) w Zurychu. Ich przełomowa praca pokazuje, że lasy mogą przechwycić nawet dwie trzecie wyemitowanych przez gospodarkę człowieka gazów cieplarnianych. By tak się stało, powinniśmy zalesić teren porównywalny z obszarem Stanów Zjednoczonych Ameryki. Co najistotniejsze, można to zrobić praktycznie bez zmniejszania powierzchni terenów przeznaczonych obecnie pod uprawy rolne.
Publikacja jest pierwszą, która na taką skalę ocenia, jak wiele lasów mogłoby na Ziemi rosnąć, gdzie można zwiększyć zalesienie i jak wiele węgla te lasy byłyby w stanie pochłonąć. Okazuje się, że powierzchnię lasów można zwiększyć praktycznie o jedną trzecią bez naruszania powierzchni upraw. Te drzewa byłyby w stanie wchłonąć około 205 miliardów ton węgla, czyli dwie trzecie z około 300 miliardów ton węgla, który dostał się do atmosfery w związku z aktywnością człowieka od czasów rewolucji przemysłowej. Jak podkreśla pierwszy autor pracy dr Jean-Francois Bastin, korzystny efekt może być jeszcze większy, gdy dodatkowo przeprowadzi się dolesianie obszarów miejskich.
Autorzy pracy przyznają, że sprawa jest bardzo pilna, bowiem niekorzystne zmiany klimatyczne, wzrost temperatury i zmniejszanie się ilości wody z każdym rokiem ograniczają powierzchnię terenów, które mogą być zalesione. Ocenia się, że nawet jeśli wzrost średniej temperatury uda się ograniczyć do 1,5°C, obszar nadający się do zalesienia zmniejszy się do 2050 roku nawet o 20 procent.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że przywracanie lasów może przyczyniać się do ograniczenia zmian klimatycznych, ale do tej pory nie mieliśmy naukowej oceny, jak wielkie to może mieć znaczenie - przyznaje prof. Tom Crowther.
Okazuje się, że zalesianie dostępnych terenów jest najlepszym dostępnym w tej chwili sposobem walki z ocieplaniem klimatu. Nasza praca przynosi twarde dowody. Jeśli będziemy działać szybko, możemy ograniczyć ilość dwutlenku węgla w atmosferze do poziomu, którego nie widzieliśmy od stulecia - zaznacza.
Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że miną dziesięciolecia, zanim nowe lasy dorosną i osiągną swój pełny potencjał. Dlatego musimy równocześnie chronić obecne lasy i wprowadzać inne rozwiązania, w tym dekarbonizację naszej gospodarki - zastrzega prof. Crowther.
Autorzy pracy wykorzystali bazę 80 tysięcy zdjęć satelitarnych i oprogramowanie do identyfikacji pokrycia terenu w ramach Google Earth Engine. Z ich pomocą przeanalizowali obszary zalesienia od równikowych lasów tropikalnych po arktyczną tundrę oraz ocenili, gdzie i w jakim stopniu poziom tego zalesienia można jeszcze zwiększyć. Według ich oceny na Ziemi jest w tej chwili 5,5 miliarda hektarów lasów, definiowanych jako obszar bez działalności człowieka, pokryty drzewami przynajmniej w 10 procentach. Całkowita powierzchnia koron drzew sięga przy tym 2,8 miliarda hektarów.
Naukowcy z Crowther Lab twierdzą, że dodatkowe zalesienia można przeprowadzić na powierzchni do 1,8 miliarda hektarów, które nie są w tej chwili zajęte przez tereny miejskie lub rolnicze, nie są też obszarami naturalnych łąk czy mokradeł. Chodzi tylko o tereny, które oryginalnie mogły być lasami, lecz uległy degradacji. To pozwoliłoby dodać Ziemi około 0,9 miliarda hektarów pokrywy drzew. Większość obszarów, na których takie zalesianie można byłoby przeprowadzić, znajduje się na terenie zaledwie 6 krajów: Rosji (151 milionów hektarów), USA (103), Kanady (78), Australii (58), Brazylii (50) i Chin (40).
Na początku tego roku 48 krajów przyłączyło się do procesu Bonn Challenge, którego celem jest zwiększenie powierzchni lasów do 2030 roku o 350 milionów hektarów. Na podstawie opublikowanych właśnie badań widać, że 43 procent z tych krajów zobowiązało się przywrócić mniej niż połowę terenów, które teoretycznie mogłyby tam być zalesione. Z kolei 10 procent sygnatariuszy zobowiązało się zalesić znacząco większy teren, niż to w ich przypadku możliwe.
Autorzy pracy przestrzegają, że niektóre z istniejących modeli klimatycznych błędnie prognozują, że w miarę wzrostu średniej temperatury powiększy się łączny obszar koron drzew. Owszem, taki efekt nastąpi na północy, choćby w rejonie Syberii, gdzie pokrycie terenu drzewami wynosi obecnie 30-40 procent. Ten zysk nie zrównoważy jednak strat w rejonie lasów tropikalnych, gdzie to pokrycie sięga 90-100 procent.
Jak podkreśla prof. Tom Crowther, udział rządów w planach zalesiania ma kluczowe znaczenie dla powodzenia tego typu działań, ale faktem jest, że w tym przypadku bardzo liczą się też lokalne inicjatywy - podejmowane nawet przez grupy czy indywidualnych obywateli.
Krótko mówiąc: sadźmy drzewa!