Do protestujących m.in. w Lublinie, Opolu i Skarżysku-Kamiennej dołączyło trzech pracowników szpitala w Kołobrzegu, którego zadłużenie szacuje się na 20 milionów złotych.

Nie ma alternatywy, a ustawa o restrukturyzacji szpitali to jedyne rozwiązanie – uważa tymczasem minister zdrowia Marek Balicki. Pomysł ministra nie podoba się jednak środowiskom medycznym, które organizują kolejne protesty przeciwko ustawie.

Ustawa firmowana przez ministra Balickiego zakłada przekształcanie szpitali w spółki prawa handlowego a tym samym dopuszcza ich upadłość. Ciągle powtarzanie jednak przez ministra, że sytuację może uzdrowić jedynie ustawa o restrukturyzacji nikogo nie uspokaja. W głosie Marka Balickiego można odnaleźć nieznane i niespotykane do tej pory tony rozpaczliwo – desperackie. Mówiąc bardzo otwarcie – nie ma alternatywy.

Minister obwinia opozycję za to, że krytykuje i lobby medyczne za to, że nie jest zainteresowane zmianami na lepsze. Owszem opozycja nie zawsze działa fair, a lobby składające się z ludzi, którzy korzystają na obecnym bałaganie rzeczywiście istnieje, tyle tylko, że nijak to się ma do reformowania. Taksówkarze też nie byli zwolennikami wprowadzenia kas fiskalnych.

To minister powinien mieć pomysł i co równie ważne zaplecze polityczne aby go konsekwentnie zrealizować. Tymczasem Marek Balicki swój projekt zmienia niemal codziennie. Tu coś dla pielęgniarek, tu coś dla lekarzy, wierzycieli, dyrekcji szpitali, powiatów, komorników itd.... A na samym końcu z wielkiego projektu może nie wyjść nic.

Ale jeśli nie rządowa ustawa zakładająca restrukturyzację zadłużonych szpitali i stopniowe przekształcanie ich w spółki, to co w zamian? Czy środowiska medyczne mają własne propozycje reformy służby zdrowia?

Owszem, choć przypomina to bardziej spis pobożnych życzeń niż zbiór przepisów. A najkrócej można to streścić - więcej pieniędzy. Tylko skąd je wziąć? Np. podwyższyć składkę zdrowotną, wprowadzić dopłaty pacjentów do niektórych świadczeń i sięgnąć do szeroko pojmowanych innych źródeł, np. akcyzy na papierosy i alkohol – wylicza Konstanty Radziwiłł, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Jego zdaniem większe nakłady na służbę zdrowia ukoją większość jej bolączek.

Okazuje się więc, że tak naprawdę związkowcy nie mają własnych propozycji. Co więcej, mogliby przyjąć projekt ustawy proponowany przez Balickiego, ale pod kilkoma warunkami. Główny to nie pożyczka dla zadłużonych szpitali, a darowizna.

Pamiętać jednak należy, że to ani lekarze, ani związkowcy nie podejmowali się reformy zdrowia. To zadanie ministra, który albo jest przekonany do swoich propozycji i konsekwentnie je wprowadza, albo nie. Samymi hasłami o konsultacjach i dialogu społecznym nie da się tego zrobić.