W jednej z zatok Morza Białego na rosyjskiej północy w najbliższych tygodniach może zginąć nawet 200 tysięcy małych foczek. Jednak tym razem zagłada fok nie będzie dziełem człowieka, a wyłącznie natury - morskich prądów i wiatrów.
Młode ssaki przyszły na świat w marcu na ogromnych lodowych polach Morza Białego, gdzie każdego roku foki przybywają urodzić młode. Zazwyczaj prądy morskie unoszą kry, na których one mieszkają, z powrotem na Morze Barentsa, gdzie zwierzęta mają pod dostatkiem pożywienia, głównie dorszy i różnego rodzaju krabów. W tym roku jednak przyroda postanowiła dokonać okrutnej selekcji – wschodnie i północno-wschodnie wiatry wepchnęły pola lodowe w głąb Morza Białego, gdzie foki nie mają co jeść. Według uczonych nie ma żadnych szans na ich uratowanie, gdyż lokalna administracja nie ma możliwości ewakuacji tak dużej ich liczby. Ponad 200 tysiącom dwumiesięcznych zwierząt grozi głodowa śmierć, jednak nie wpłynie to znacznie na ogólną liczbę tych morskich ssaków, które w ostatnich latach rozmnażały się w bardzo szybkim tempie. Według specjalistów pechowe odwrócenie kierunków wiatrów spowodowane jest anomaliami pogodowymi, do jakich dochodziło tej zimy. Nie jest to pierwsza zagłada, która grozi dużej liczbie fok. Do podobnej doszło już 35 lat temu.
15:10