Nadal nie udało się ustalić, skąd pochodziła krowa zarażona BSE. Dochodzenie prowadzi tarnowska prokuratura i dziś ma poinformować o szczegółach - twierdzi Krzysztof Ankiewicz, wojewódzki lekarze weterynarii w Małopolsce. Jak dodał, ważne jest nie tylko sprawdzenie skąd pochodziła "szalona krowa".
Ważna jest nie tylko pewność, skąd pochodzi chora krowa. Musimy stwierdzić, w którym momencie nastąpiło jej zakażenie. Musimy prześledzić całe jej życie, gdzie przebywała, czym była karmiona. Jest to dosyć długi i żmudny proces - mówił Anakiewicz. Przyznaje, że w Polsce nie ma systemu, który identyfikowałby zwierzę od jego urodzenia. Ten, który działa obecnie, pozwala na identyfikację wyłącznie w momencie wprowadzenia zwierzęcia do obrotu. Główny lekarz weterynarii kraju Piotr Kołodziej przyznaje, że obecna identyfikacja nie jest zgodna z wymaganiami Unii Europejskiej.
Obecność BSE u zwierzęcia potwierdziły badania w krakowskim laboratorium oraz w Instytucie Weterynarii w Puławach. Mięso zostanie przebadane po raz trzeci w jednym z laboratoriów Europy Zachodniej - w Niemczech lub we Francji.
Pierwszy przypadek BSE w zanotowano w ubojni w Mochnaczce koło Krynicy. Mięso pochodziło od rolnika, który ubojni sprzedał 4 krowy.
W Małopolsce hodowanych jest około 390 tysięcy sztuk bydła, w tym ponad 230 tysięcy krów. Działa 200 ubojni. Według szacunków w małopolskich ubojniach zabija się rocznie do 70 tys. sztuk bydła. Przeszło połowa z nich ma powyżej 30 miesięcy, więc podlega obowiązkowemu badaniu na obecność BSE.
foto Piotr Bukowski RMF Kraków
08:50