"W tym wypadku dwa ciała to już było za dużo. Doszło trzecie i się rozpadło" - tak o odkryciu obiektu, który prawdopodobnie jest ogromną czarną dziurą, mknącą przez międzygalaktyczną przestrzeń, mówił na antenie internetowego Radia RMF24 dr Kamil Deresz z Planetarium z Centrum Nauki Kopernik. Ten wyjątkowy, kosmiczny "podróżnik" pozostawia za sobą ogon zbudowany z nowo powstałych gwiazd, rozciągający się na połowę długości galaktyki. Jak podaje NASA, "na wolności znalazł się potwór".
Teleskop Hubble’a dostrzegł obiekt, który prawdopodobnie jest ogromną czarną dziurą. Naukowcy mianem "potwora" określają supermasywną - ważącą tyle, co 20 mln Słońc - czarną dziurę, która mknie przez międzygalaktyczną przestrzeń z taką prędkością, że z Ziemi do Księżyca dotarłaby w 14 minut.
Dr Kamil Deresz z Planetarium z Centrum Nauki Kopernik powiedział na antenie Radia RMF24, że zespół naukowców znalazł taki ślad na zdjęciach z teleskopu Hubble’a, korespondujący z pobliską temu śladu galaktyką karłowatą RCP28.
Najprawdopodobniej - wszystkie poszlaki prowadzą do tego - ten ogon złożony jest z masywnych jasnych gwiazd, które zostały utworzone w wyniku kompresji gazu, uciekającej z tyłu czarnej dziury. I tutaj co się mogło zdarzyć? Taki scenariusz, który został zarysowany przez badaczy, mówi, że ta galaktyka karłowata miała dość burzliwą historię wcześniej - przed milionami lat. Ona posiadała najpierw w środku dwie czarne dziury, które krążyły wokół siebie, wokół swojego środka masy. Te dwie czarne dziury w galaktyce pojawiły się wskutek wcześniejszego zdarzenia, które otworzyło galaktykę karłowatą i szczęśliwym trafem nadleciała jeszcze jedna czarna dziura z jeszcze jednej galaktyki, która trafiając do tego układu, stworzyła razem trzy czarne dziury i spowodowała, że ten układ stał się absolutnie niestabilny. To spowodowało najprawdopodobniej wyrzucenie jednej z tych trzech czarnych dziur w jedną stronę, natomiast pozostałe dwie czarne dziury w drugą stronę - wyjaśnił rozmówca Tomasza Terlikowskiego.