Czytanie jest zajęciem bardziej skomplikowanym niż dotąd podejrzewaliśmy. Badania brytyjskich naukowców pokazały po raz pierwszy, że czytając patrzymy zwykle każdym okiem na inną grupę liter, a dopiero mózg układa te osobne obrazy w całość.
Aparatura, której używano, pozwala w odstępie tysięcznych części sekundy, niezależnie dla każdego oka, precyzyjnie określić na jakim punkcie koncentruje się wzrok badanej osoby.
W ten sposób można sprawdzić, które oko obserwuje daną literę. Kiedy czytamy tekst, przyglądamy się przez krótką chwilę poszczególnym słowom. Nasze oczy zatrzymują się na mniej więcej jedną czwartą sekundy. Potem następuje bardzo szybki ruch oczu i kolejne zatrzymanie. To, jak długo trwa takie zatrzymanie zależy od tego jak trudne jest słowo, które czytamy.
Eksperyment miał pomóc w ustaleniu, czy osoby czytające patrzą w danej chwili obojgiem oczu na tę samą literę, jak dotychczas przypuszczano. Okazało się jednak, że w bardzo wielu przypadkach, przy około połowie zatrzymań, każde z oczu koncentruje się na innej literze danego słowa. Te punkty koncentracji są zwykle oddalone o dwie litery.
Jak powiedział RMF FM szef zespołu badawczego, Simon Liversedge, psycholog z Universytetu Southampton, mechanizm ten nie wiąże się raczej ze zdolnością do szybszego czytania, ani poprawą rozumienia tekstu. To prawdopodobnie wynik naszego przyzwyczajenia do widzenia obojgiem oczu: Ośrodek wzroku radzi sobie z przyjmowaniem tych, nieco różniących się od siebie obrazów i jest w stanie płynnie je połączyć. Mózg wykorzystuje więc oba impulsy, by uzyskać pełniejszy obraz danego słowa:
Prawdopodobnie lepsze poznanie tego mechanizmu pozwoli udoskonalić metody jakimi uczy się czytać małe dzieci, być może także pozwoli pomóc osobom cierpiącym na zaburzenia czytania, na przykład dysleksję. A poza tym wiemy już, że rozbiegany wzrok nie musi świadczyć o ty, że ktoś ma fałszywe intencje, może po prostu... dużo czyta.