Po wejściu w życie ustawy o Narodowym Funduszu Zdrowia zostanie ograniczona ściągalność długów szpitali. Przedsiębiorcy świadczący usługi dla służby zdrowia zastanawiają się więc nad przyszłością - swoją i swoich klientów. Jedni już chcą zamykać interes, inni starają się ściągnąć należności jeszcze przed wejściem w życie reformy.

Zgodnie z ustawą o Narodowym Funduszu Zdrowia nawet po wyroku sądowym komornik może zająć tylko 1/4 należności. To znaczy, że jeśli ktoś dostarczył szpitalowi żywność za 10 tys. złotych, a placówka za to nie zapłaciła i nie ma z czego zapłacić, to komornik może "odebrać" tylko 2,5 tys. złotych.

Do końca marca, czyli dopóki to jeszcze możliwe, firmy współpracujące ze szpitalami zechcą więc odzyskać swoje pieniądze. Placówkom służby zdrowia grozi zatem fala komorników. Poza tym – jak podkreślają właściciele firm - nowe przepisy mogą doprowadzić do wstrzymania dostaw leków, sprzętu medycznego żywności.

Bo jeśli szpitale zaczną zbytnio wykorzystywać nowe przepisy, to kto będzie chciał z nimi współpracować, zastanawiają się przedsiębiorcy. Nikt nie wytrzyma nieokreślonych terminów płatności i braku możliwości odzyskania własnych pieniędzy.

Czyżby więc polskie placówki służby zdrowia - kreśląc czarny scenariusz - czekała przyszłość bez leków, posiłków dla chorych, prądu, wody i telefonów, za to z wielkimi górami niewywiezionych śmieci?

Resort zdrowia twierdzi, że firmy odzyskają wszystkie swoje pieniądze. Jednak na pytanie, kiedy może to nastąpić, wskazuje bliżej nieokreśloną przyszłość, czyli czas, kiedy kondycja szpitali się poprawi.

Jak zapewnia Renata Furman z MZ: Nie znikną długi (...), zmienią się tylko zasady funkcjonowania systemu ochrony zdrowia, które doprowadzą do płynności finansowej placówek. Tyle tylko, że krąg ludzi wierzących w poprawę sytuacji w służbie zdrowia powoli zawęża się jedynie do ludzi z Ministerstwa Zdrowia.

Co sądzą na temat ograniczona ściągalność długów szpitali dyrektorzy służby zdrowia, posłuchaj w relacji reporterki RMF Darii Grunt.

04:35